♥
Harry
Wpatrywaliśmy się w nią
zaskoczeni. Zacząłem się zastanawiać, czy Kate kiedykolwiek mówiła coś o
jakiejś kuzynce. Nic nie przychodziło mi do głowy, kiedy nagle zauważyłem
niebieskie pasemko na jej kruczoczarnych włosach. Kate opowiadała mi o niej. Zawsze chamska, uparta, ubierająca się niczym
Gotka. Teraz nie pasowała mi do tego
opisu, z wyjątkiem charakteru. Miała ładną twarz, jej włosy opadały falami na
ramiona. Była ubrana zwyczajnie, na luzaka.
- A
ja o tobie dużo słyszałem – odparłem wyzywająco. Zmarszczyła brwi.
-
Harry, Harry, Harry… - mamrotała pod nosem –A ! Wiem ! – wykrzyknęła po chwili
– To ty jesteś tym gnojkiem, w którym kochała się Kate ?
-
Ym… - zgasiła mnie, mówiłem beznamiętnie – To ja ! We własnej osobie.
Roześmiała się gorzko, poprzez łzy.
-
Vivienne – powiedział Liam, chcąc ją uspokoić.
-
Tak, to moja wina – powiedziałem przygnębiony.
- Ty
popierdoleńcu ! – wrzasnęła i rzuciła się na mnie – Wyłysiej śmieciu !
No tak, Kate coś wspominała, że
Vivienne dużo przeklina. W ostatniej chwili Liam złapał ją w pasie i
przyciągnął do siebie. Ciągle wyrywała się
w moją stronę.
-
Vivienne ! – krzyknął Liam, próbując ją uspokoić – Vivienne ! – nadal nic –
Viv…- dodał spokojniej.
*
Viv
Zamarłam.
Viv,
Viv, Viv…
To
imię dźwięczało w mojej głowie. Tylko jedna osoba tak mnie nazywała, Kate…
Pozwoliłam Liam’owi się wyprowadzić.
- Wydaję mi się, że cię nie
polubię – mruknęłam na odchodnym do Harry’ego.
Stałam
na korytarzu z Liam’em, próbując pozbierać myśli. Oparłam się na ścianę i
zsunęłam na podłogę. Schowałam głowę między nogi i rozryczałam się na dobre.
Usłyszałam, jak Liam usiadł obok mnie. Czułam się głupio, płacząc przy nim.
- Czemu to ja musiałam wyjść, a
nie on ? – zaszlochałam.
-Bo to ty rzuciłaś się na niego,
próbując wydłubać mu oczy – odpowiedział spokojnie.
- To nie fair ! – rzuciłam
dziecinnie.
- Życie jest nie fair – mruknął
Liam.
Zerknęłam
na niego. Wpatrywał się w drzwi przed sobą. Wiedział, że mu się przyglądam,
choć udawał, że tego nie zauważa. Nadal otwarcie mu się przyglądałam, gdy nagle
spojrzał się na mnie. Szybko odwróciłam wzrok i wytarłam nos rękawem.
- Nie patrz się na mnie, kiedy
ryczę – powiedziałam prędko, niczym małe dziecko.
Liam
roześmiał się cicho.
- To nie zbrodnia trochę popłakać
– odpowiedział i odwrócił wzrok.
Znów
się na niego spojrzałam pełna podziwu. Zauważyłam, że miał zaciśnięte szczęki i
zmęczone oczy.
- Wyglądasz na wykończonego –
odezwałam się nagle.
-Ty też – odpowiedział, nawet na
mnie nie zerkając – Ile zajęła ci podróż tutaj ?
- Około 24 godzin – odparłam
mechanicznie – Miałam parę problemów z dojazdem.
- Jesteś bardzo blisko z Kate ? –
zapytał mnie.
- Wychowałyśmy się razem –
odparłam spokojnie – Zawsze się mną zajmowała. Jest dla mnie jak siostra. Strasznie
przeżywałyśmy,
kiedy nas rozdzielono. Musiałam się wyprowadzić do taty – nim
zauważyłam, zaczęłam już paplać, jak najęta – Moja mama zmarła pięć lat temu,
więc ojciec wspaniałomyślnie uznał, że to czas by mną się zajął – powiedziałam
gorzko. Zaczęłam mu opowiadać o swoich
przygodach z Kate. Co chwila zadawał pytania, komentował lub
śmiał się z naszej głupoty. Był naprawdę wspaniałym słuchaczem.
- Czyli jesteście nieźle ze sobą
zżyte – powiedział Liam, kiedy po jakimś czasie skończyłam swoją opowieść.
Nagle
spojrzał się na mnie zdziwiony, ale nic nie odpowiedział. Siedzieliśmy jeszcze
trochę w milczeniu, pragnęłam tylko wrócić do Kate.
- Chodź, odwiozę cię do domu –
powiedział Liam, nagle wstając.
- Ale Kate…
- Obiecuję ci, że odwiedzimy ją
jutro – powiedział, uśmiechając się do
mnie smutno – Musisz odpocząć. Zabiorę cię do domu Harry’ego. Nie martw się,
jego rodziców teraz nie ma.
- Prędzej to jemu przyda się
odpoczynek – mruknęłam.
- Dla niego już nie ma ratunku.
*
Harry
Znów to samo. Obudziłem
się z walącym sercem. Nic nie może teraz uratować mnie od tego koszmaru. Za
każdym razem to pieprzone uczucie straty ! Nie potrafię już normalnie zasnąć.
Boję się śnić, dlatego staram się ciągle czuwać, by nie wracały do mnie obrazy
z tamtego wypadku, oślepiające światła ciężarówki, pisk opon, krew, Kate…
Cudem uszła z życiem. Był już
wieczór. Przeklęta pora, kiedy wszyscy już kładą się do snu. Co im to da ?
Zasraną wizję swoich udupionych dni. To nie ma końca.
Ktoś cicho zapukał. Wiedziałem już
kto. Louis. Przycupnął na łóżku Kate. Wpatrywał się w nią smutno.
-
Nie przesadzasz trochę ? – zapytał w końcu – Przecież wiesz, że wszyscy boimy
się o Kate, ale szkodząc sobie wcale nie sprawisz, że nagle wyzdrowieje.
-
Nic na to nie poradzę – mruknąłem gniewnie.
Louis westchnął. Ostatnio nasz
zespołowe kontakty nie układały się najlepiej i on o tym wiedział.
-
Wiesz –zaczął spokojnie – Kate jest dla nas wszystkich bardzo ważną osobą, nie
uważasz ? To dzięki niej poznaliśmy nasz piękne dziewczyny – powiedział z
uwielbieniem, a ja przewróciłem oczami – i to ona sprawiła, że staliśmy się
zespołem. Ona i jej przyjaciółki. Każdemu, nam z osobna, pokazała jak powinna
wyglądać taka współpraca. To dzięki niej nadal istniejemy…
- Do
czego dążysz ? – zapytałem, przerywając mu. Miałem dość słuchania, jaka to Kate
jest wspaniała, skoro teraz leżała przede mną, z ledwo widocznymi oznakami
życia.
-
Chcę byś wybrał się z nami do baru. Posiedzieć, porozmawiać…
-
Nie wydaję mi się, aby był to najlepszy teraz pomysł – mruknąłem. Co to w ogóle
za idiotyzm ? – Nie chcę zostawiać Kate.
-
Jej rodzice chcą dzisiejszą noc tu przesiedzieć. Nie będzie sama – powiedział
prędko – Musisz trochę odpocząć.
- To
nic nie da – warknąłem – Skąd w ogóle taki popierdolony pomysł ? – rzuciłem
wściekły.
-
Harry, spokojnie – zareagował szybko Louis – Widzisz, co dzieje się z zespołem.
PO prostu chcemy to trochę naprawić. Pomyśl, czego chciałaby Kate…
Specjalnie to robił. Niech to szlag
! Oczywiście, że chciałaby, żebym poszedł, zważywszy na nasze obecne stosunki
zespołowe. Louis korzysta z moich
słabych stron.
-
Nie daj się namawiać…
-
Dobra – odpowiedziałem szybko – Ale nie myśl sobie, że długo tam posiedzę.
-
Dzięki, stary – odparł Louis, poklepując mnie po plecach – Poprawiłeś mi humor.
_________________________________
I jak Wam się podoba nowy rozdział ?
Chcecie więcej ?
KOMENTUJCIE ! :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz