środa, 26 lutego 2014

Imagin z Louis'em cz.19

             Wstałam rano przecierając lekko oczy, odruchowo sięgnęłam w stronę szafki na której leżał telefon, włączyłam go. Pełno nieodebranych wiadomości, połączeń, głównie od Louis'a ale od reszty też było po kilka, każdy musiał być zszokowany tak nagłą zmianą mojej decyzji i nagłym wylotem. Spakowałam walizki i wyleciałam, muszą sądzić, że jestem niezłą wariatką. Przeglądałam mniej więcej wszystkie SMS'y i zobaczyłam te od Liama;

        "Wiktoria już wraca do domu, zadzwoń a wszystko Ci wyjaśnię. Tęsknimy" 

     Napisali do mnie wszyscy, słodcy byli, prawdziwi przyjaciele, szkoda tylko, że Louis, ten który powinien zawsze być przy mnie, starać się, wspierać mnie, tak po prostu mnie wystawił, nie pozostawił mi wyboru, sprawił, że musiałam odejść, zostawić to wszystko. Chwile ochłonęłam, ponieważ znów zbierało mi się na płacz. Zadzwoniłam do Peyne'a tak jak mnie o to poprosił, wytłumaczył mi wszystko co się wczoraj stało a ja poczułam się jeszcze gorzej. Mówił mi, że Lou mu się zwierzał i Wiki do wszystkiego się przyznała, że to wszystko był JEJ wina. Zrobiło mi się głupio, bo tak właściwie to co ja zrobiłam? Nie dałam mu niczego wytłumaczyć, naskoczyłam na niego i zachowywałam się jak bachor. Musiałam do niego zadzwonić, przeprosić za moje zachowanie, chciałam zebrać się na odwagę przeprosić, ale tak strasznie się tego bałam. Nie miałam nikogo z kim mogłam teraz pogadać, wszyscy nadal siedzieli w Londynie. Zadzwonił telefon, impulsywnie chyba z głupią nadzieją, że zadzwoni Lou.

- Cześć jak się czujesz? - zapytał głos w słuchawce.
- Dziękuje, że zadzwoniłeś Niall. - odpowiedziałam od razu, gadała z nim przez godzinę, zwierzyłam mu się ze wszystkiego, jak się czułam wtedy tamtego dnia, czego się dowiedziałam, jak się czuje teraz, pytałam o poradę czy powinnam zadzwonić do Lou, pytałam o atmosferę panującą w domu po moim wyjeździe, w między czasie Niall opowiedział mi, że ma polskie korzenie co bardzo mnie ucieszyło. Zakończyłam rozmowę z Niall'em po tych wszystkich zwierzeniach i gorącym pożegnaniu. Zeszłam na dół, musiałam wyjaśnić jakoś rodzicom ten powrót i to co się tam stało, o dziwo przyjęli to dość lekko i ciągle powtarzali, że będzie to dla mnie dobra nauczka na przyszłość, abym więcej nie popełniała takich błędów, powtarzali mi ciągle, że jestem już prawie dorosła i powinnam decydować o swoim życiu, prawda jest taka, że mam dopiero 17 lat! Po rozmowie z rodzicami coraz bardziej docierał do mnie fakt... Mój związek z Lou nie przetrwa. Mam 17 lat on ma 22! Znajdzie sobie kogoś w wieku bardziej zbliżonym do siebie lub znudzi mu się taka gówniara jak ja. Jeśli nasz związek wyjdzie na jaw to rozpęta się istne piekło, przecież dla gazet głównym tematem będzie mój wiek!

      Cały dzień o tym myślałam, nie mogłam się skupić. Wszystko wypadało mi z rąk, rozbolała mnie głowa, to nie był mój najlepszy dzień. Wieczorem udałam się pod prysznic miałam nadzieje, że chociaż on przyniesie mi trochę ukojenia. Chłodny strumień wody spływał po moim ciele dając mi zapomnieć o tych wszystkich wydarzeniach, najlepszy moment tego przeklętego dnia. Ułożyłam się na łóżku, przebrana w wygodną pidżamę. Nie mogłam usnąć, wierciłam się na łóżku nie mogąc znaleźć sobie miejsca, łóżko wydawało mi się takie bardziej puste gdy obok nie leżał on. Usnęłam dopiero po zażyciu tabletek nasennych.

     Wstałam rano i nie przebierając się zeszłam na dół, na kanapę aby pooglądać telewizje. Przykryta kocem przełączałam programy. Na każdym programie, gadali jakieś durne plotki. "One Direction zakończyli karierę, nie wytrzymali dłużej swojego towarzystwa więc wyjechali" , " Louis Tomlinson wraz ze swoją dziewczyną Eleonor wyjechali na romantyczne wakacje". Wkurzona wyłączyłam telewizor. Już miałam się szykować do położenia się znów do łóżeczka kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.Lekko otworzyłam drzwi aby sprawdzić kto przyszedł, a Zayn już wszedł do środka i mocno mnie przytulił.
- Co ty tu robisz? - zapytałam nie ukrywając zaskoczenia
- Przylecieliśmy ! - na te słowa stanęłam ja słup soli.
- A-a-ale jak to?

/ Przepraszam że długo nic nie dodawałam ale już jest!
Jeśli już przeczytałeś to skomentuj! Dziękuje

niedziela, 23 lutego 2014

7♥

Kolejny rozdział dodany! :)
Zauważyłam, że mamy dużo wejść, ale nikt nie komentuje! 
Jeżeli już tu jesteś i czytasz, proszę zostaw coś od siebie w komentarzu, to naprawdę motywuje. :)
CZYTASZ?
TO SKOMENTUJ!
_______________________________________

            Siedziałem załamany w pokoju Kate. Potworny ból głowy dawał się we znaki, ale miałem to gdzieś. Wstałem wkurzony i podszedłem do ściany, walnąłem w nią mocno pięścią, pozbywając się złości. Poczułem przeraźliwy ból w kostkach palców. To może być moją karą. Podszedłem do Kate i spojrzałem się na nią ze smutkiem.     
- Co ze mnie za mężczyzna – szepnąłem – Nie potrafię obronić dziewczyny, a co już dopiero swojej własnej. Sam posłałem cię pod tamtą ciężarówkę, wiesz ? Nieumyślnie, ale ja to zrobiłem – krzyczałem do niej, chcąc by usłyszała wreszcie prawdę, mimo że mówiłem już to do niej sto razy – Vivienne też przeze mnie cierpiała. Gdybym tylko był prawdziwym mężczyzną pewnie bym go…
- Pewnie by cię sukinsyn zabił – przerwał mi Louis, wchodząc do pokoju.
- Mniejsza z tym – mruknąłem i usiadłem z powrotem na krześle.
- Jesteś takim głupkiem, Harry – powiedział Louis, siadając na łóżku Kate i łapiąc ją za rękę – Obwiniasz się za wszystko, co rozegrało się wokół ciebie. A może tak miało być ? A może to wina jakiejś dziewczynki, która przechodziła przez pasy i spowolniła ciężarówkę, co spowodowało, że przyjechała dokładnie o tej godzinie i…
- Pierdolisz Louis – mruknąłem szybko.
- Ale z sensem – odparł.
- Dla mnie już nic nie ma sensu.
- Teraz to ty pierdolisz, Styles – dodał oskarżycielsko Lou.
- To co mam robić ? – warknąłem ostro – Wszystko czego się dotykam, rozpada się w moich dłoniach.
- Sam wiesz, co masz robić – powiedział, niczym filozof.
- Wal się – odparłem wrogo i wyszedłem.
            Miałem dość tego typu rozmów. Wszyscy mnie wkurzali, mówiąc że przesadzam. Ale takie jest życie i nie mogę żyć beztrosko, jak inni. Muszę cierpieć, za to kim jestem… Muszę sprawdzić, co z Vivienne.           
*
            Poczłapałem do pokoju Viv. Dzięki kontaktom i sławie zorganizowaliśmy jej osobny pokój, tak samo zresztą jak Kate.  Zerknąłem przez szybę i zauważyłem, że nie jest sama. Wszedłem do środka, a Liam od razu spojrzał się na mnie.
- Hej – bąknąłem i usiadłem na krześle.
            Liam leżał na łóżku z Vivienne, która przytulała się do niego, śpiąc głęboko. Liam jedną ręką ją obejmował, a drugą trzymał gazetę.
- Jak z nią ? – zagadnąłem. Liam odłożył magazyn i zaczął się we mnie poważnie wpatrywać.
- Nie najgorzej – odpowiedział – Lekarz mówi, że niedługo wróci do zdrowia. Niestety, bardzo to przeżyła – dodał z goryczą – i prawdopodobnie odbije się to na niej.
            Pokiwałem ze zrozumieniem głową. Zastanawiałem się, co powinienem mu powiedzieć. Przeprosić ? Błagać o wybaczenie ? O karę ?
- Przepraszam – wymamrotałem zrozpaczony – Powinienem ją uratować.
            Liam spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Czemu mnie przepraszasz ?
- Bo ją kochasz, prawda ? – zapytałem głupio.
            Liam wpatrywał się we mnie zdezorientowany, po czym uśmiechnął się smutno.
- Aż tak widać ? – zapytał.
- No jasne – odpowiedziałem – Już wcześniej to zauważyłem. Też bym się tak martwił, gdyby chodziło o Kate.
- Więc cieszysz się, że już nie lecę na Kate ? – zagadnął.
- Oczywiście – odpowiedziałem z uśmiechem.
- Dziękuję- odparł Liam, a ja spojrzałem się na niego zaskoczony.
- Za co ?
- Próbowałeś uratować Viv, przynajmniej starałeś się – odpowiedział, po czym dodał ze złością – A ja głupi wkurzałem się na nią, że spała z tobą i specjalnie opóźniałem powrót do domu, by na razie się z nią nie widzieć. To wszystko przeze mnie.
- To nie tak, jak myś… - powiedziałem szybko.
- Wiem, wiem – przerwał mi, machając ręką. Spojrzał się czule na Vivienne – Teraz postaram się przynajmniej, by zapomniała o tym wszystkim. Niestety, ta rana będzie jej ciągle przypominać…
            Rana ? Jaka rana ? Spojrzałem się na jej twarz i zauważyłem podłużny plaster, przyklejony na jej policzku. Zostanie znamię. Liam spojrzał się na mnie smutno.
- Do końca nie wiedziałem, co czuję – mruknął – Nadal kocham Kate, ale jak przyjaciółkę. Wczoraj, kiedy odnalazłem Viv zapłakaną, zakrwawioną w łazience – zamknął oczy i odetchnął głęboko, chcąc odpędzić od siebie tamten widok – Zdałem sobie sprawę, że nie mógłbym bez niej żyć. Bezinteresownie podbijała moje serce każdego dnia. A teraz to i tak nie ma znaczenia.
- Czemu ? – odparłem nagle pobudzony. Czyżby jednak z niej zrezygnował ? Liam zaśmiał się gorzko.
- Viv jest za Team’em Late czy tam Kiam, uwierzysz ?
            Wpatrywałem się w niego tępo, po czym wybuchłem śmiechem.
- Z czego rżysz ? – warknął Liam – To poważne tematy.
- Late – znów się zaśmiałem – To było dobre.
- Przynajmniej lepsze od Hate – wygarnął mi.
            Od razu spoważniałem i wycelowałem w niego palcem.
- Przegiąłeś – powiedziałem, po czym znów się roześmiałem.
            Zauważyłem, że Liam się uśmiechnął. Znów poczułem tą prawdziwą zespołowo – przyjacielską więź między nami. Wcześniej dało się wyczuć napięcie. Chyba coś z tego wyjdzie.
            Do sali weszła pielęgniarka, kiedy mnie zauważyła od razu zbeształa, że wstałem z łóżka. Kazała mi wrócić, ale nie mogłem, bo właśnie do pokoju weszli rodzice Kate.
*
            Vivienne się obudziła, a Liam szybko wstał i odsunął się od łóżka. Rodzice Kate nawet go nie zauważyli, tylko migiem podlecieli do zaspanej Viv, która jeszcze nie zrozumiała o co chodzi.
- Co wy tu robicie ? – zapytała.
- No wiesz co ! – oburzyła się mama Kate – Musieli powiadomić kogoś z rodziny – Wskazała szybko dłonią mnie i Liama, po czym kontynuowała – Któryś z chłopców podał nasz numer.
- To ja ! – zawołał Louis, wchodząc do środka.
            Vivienne cała czerwona na twarzy, patrzyła się na wszystkich.
- Ale…
- Wysłałem wiadomość twojemu ojcu – dodał szybko tata Kate – Mam nadzieję, że odczyta.
- Mojemu ojcu ?! – zapytała przestraszona.
- Tak to…
- Co z Kate ? – zapytała nagle.
- Bez zmian – burknąłem.
- Więc nie wrócę do domu – odpowiedziała szybko.
-Ale nikt ci nie karze teraz wracać, skarbie – odezwała się mama Kate – Zamieszkasz na razie z nami, a potem…
- Ale…
- Nie martw się. Zaopiekujemy się tobą.
- Ale ja nie chcę – odparła, niczym małe dziecko.
            Zauważyłem, że ta rozmowa bardzo ją wymęczyła. Wpatrywała się we wszystkich półprzytomnym wzrokiem.
- Zostawcie mnie samą – mruknęła.
- Vivienne – zaprotestował ojciec Kate.
- Jestem zmęczona – bez dalszych sprzeczek wszyscy wyszli. Viv odetchnęła z ulgą, po czym położyła się z powrotem i zamknęła oczy – Wy tez wyjdźcie – dodała – Wszyscy.
            Spełniliśmy jej prośbę, choć Liam się ociągał. Przed wyjściem wydawało mi się, że zauważyłem na jej policzku pojedynczą łzę.
*
Viv
            Rozpłakałam się. Nie chciałam zamieszkać z wujostwem, a przyjazd taty pozostaje tylko kwestią czasu.  Zabierze mnie stąd, to było pewne.  Nie chcę wyjeżdżać, dopóki Kate się nie obudzi. Poza tym spodobało mi się tu.  Wreszcie nie czułam się samotna. Miałam tu przyjaciół. W domu ojciec nigdy nie miał dla mnie czasu, byłam dla niego tylko zwykłą dziewczyną, którą może zajmować się służba. Nikt z moich rówieśników się ze mną nie przyjaźnił, może to ze względu na mój charakter. Nikogo tam nie miałam.
            Położyłam się na plecach i wpatrywałam w sufit. Niedługo to wszystko się skończy. Będę musiała siedzieć z ciocią i popijać herbatkę, a potem przyjedzie mój paskudny ojciec i zabierze mnie stąd do jakiegoś wielkiego, pustego domu, bym bawiła się w chowanego, sama ze sobą.
            Wzięłam głęboki wdech. Muszę coś wymyślić. Nie chcę spędzić ostatnich tu chwil w szpitalu, albo w domu wujostwa.  Kate pomóż mi…
            Nagle wpadłam na wyśmienity pomysł. Wprawdzie miałam na sobie piżamę, długie spodnie i bluzkę, ale nie przejmowałam się tym. Szybko zarzuciłam na siebie czyjąś kurtkę, która leżała na krześle. Otworzyłam okno i spojrzałam się, chcąc ocenić odległość od ziemi. Znajdowałam się na  1 piętrze, nie było za wysoko. To może być moja nadzieja.
         Skoczyłam. Poczułam ból w kostce, ale nie zważałam na to tylko popędziłam czym prędzej na bosaka przed siebie.

środa, 19 lutego 2014

Ogłoszenie + fangirling

  Dzisiaj nie dodam rozdziału zrobię to jutro ;] Dzisiaj nie dam rady bo jest gala BRIT i dlatego mam fangirling ;p Widzieliście Lou? lfjdhnfjgdxjfl *.* Dobra koniec ogłoszenia ;]

niedziela, 9 lutego 2014

Zwiastun 2

Gotowi na kolejny zwiastun? 
Zapowiedź do "Don't Let You Go". Mam nadzieję, że się spodoba. :)
Mojego autorstwa, więc proszę o wyrozumiałość. :D


sobota, 8 lutego 2014

6♥

Viv
            Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Mruknęłam coś przez sen. Pomału wracała do mnie rzeczywistość. Byłam w swoim pokoju. Ktoś wszedł, ale nie odzywał się. Podniosłam się z łóżka i przetarłam oczy. Zerknęłam na gościa.
- Liam – powiedziałam,  ziewając – Co tam ?
            Wpatrywał się we mnie zszokowany, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Wybacz – powiedział gorzko – Chyba przeszkadzam.
            Spojrzałam się na niego zdziwiona, ale jego już nie było. Wyleciał z pokoju niczym torpeda. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko wyglądało normalnie. Nagle zauważyłam Harry’ego i wszystkie wydarzenia z nocy powróciły do mnie z podwójną mocą. Naraz się ożywiłam i zerwałam z łóżka. Poleciałam za Liam’em, chcąc wytłumaczyć mu to całe zajście. Nie chciałam, by myślał o mnie w zły sposób. Zbiegłam po schodach w samej piżamie, w spodenkach i bluzce na ramiączkach. Przeżyłam szok termiczny, czując na ciele podmuchy zimnego powietrza. Zapragnęłam wrócić pod moją cieplusią kołdrę. Znalazłam się w salonie, ale po Liam’ie ani śladu. Wybiegłam przed dom, chcąc go zatrzymać, ale Liam już odjechał, a ja westchnęłam zrezygnowana. Wróciłam do domu. Wytłumaczę mu wszystko później.
Zauważyłam karteczkę na stoliku i przeczytałam ją : Pojechaliśmy do Kate. Kiedy się wreszcie wyśpicie, śpiochy, to dołączcie do nas. 
            Rozpoznałam pismo.  Diana. Choć pierwsze zdanie wyglądało mi na pismo Louisa…
Wróciłam zmęczona do łóżka i szybko zasnęłam. Obudziłam się po jakiejś godzinie i uznałam, że dłużej już nie dam rady spać, co było dla mnie ogromnym szokiem. Zeszłam do kuchni i nalałam sobie coli.  Poszłam do salonu i odłożyłam szklankę na półkę. Było strasznie cicho. Wszyscy poszli do Kate, a ja głupia śpię do południa. Byłam zła na samą siebie.
            Nagle poczułam, jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie w mocnym uścisku, unieszkodliwiając moje ręce.
- Harry – syknęłam. Tylko on mógł teraz być w domu. Widocznie jeszcze nie wytrzeźwiał, albo lunatykuje. Wydaje mi się, że to pierwsze.
Nie usłyszałam od niego żadnej odpowiedzi, za to poczułam ciepły oddech na ramieniu. Obróciłam lekko głowę, chcąc sprawdzić kto taki mnie trzyma w uścisku.  Zauważyłam tylko kawałek czarnego materiału. Nagle się przeraziłam. Chciałam od niego uciec, ale na nic. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej i drugą  ręką zaczął wędrować po moim ciele. Krzyknęłam przerażona, próbując się wyrwać. Na nic. Zaczęłam gorączkowo się zastanawiać, co robić. Wybrałam jedyną opcję – specjalny atak kobiet – zamachnęłam się z całej siły i kopnęłam go w krocze. Zwinął się z bólu, a ja jak najszybciej od niego odbiegłam. Odwróciłam się. Zauważyłam średniego wzrostu  mężczyznę, to było już pewne,  lecz na głowę miał założoną kominiarkę, więc nie mogłam poznać jego tożsamości. Był umięśniony, co widać było przez obcisły tiszert.
- Kate ! – zawołał Harry, zbiegając po schodach. Widocznie usłyszał mój krzyk.
            Szybko rozeznał się w sytuacji. Złapał najbliższy wazon i zamachnął się, chcąc unieszkodliwić przeciwnika. Niestety, tamten w ostatniej chwili uchylił się przed pociskiem, złapał inny wazon i z całej siły przywalił Harry’emu w głowę. Ten upadł na ziemię. Na podłodze wokół niego tworzyła się kałuża krwi. Wszędzie znajdowały się odłamki wazonu. Zakryłam dłonią usta, które bezgłośnie krzyczały. Z oczu strumieniami pociekły mi łzy. Napastnik odnalazł mnie wzrokiem i pewnym krokiem zaczął się do mnie zbliżać. Zostałam sama. On mnie zabije. Co powinnam zrobić ? 
            Telefon. Odnajdę telefon… Ale na to nie ma czasu. Muszę po prostu uciec.  Szybko ustawiłam się w pozycji atakującej, czas pokazać, czego nauczyłam się na sztukach walki. Musiałam się skupić na walce.  Przewidzieć ruchy przeciwnika. Czekałam, aż zbliży się do mnie.  Kiedy już dzieliło nas zaledwie parę centymetrów zrobiłam szybki obrót i otwartą dłonią uderzyłam go w bok pod żebrami.  Nie zrobiło mu to zbytniej szkody, ale mój ruch wprawił go w zdumienie, co mogłam wykorzystać i pobiec czym prędzej w kierunku wyjścia. Niestety, mój przeciwnik szybko się otrząsnął i ruszył za mną. Pociągnął mnie za włosy. Syknęłam z bólu. Złapał mnie za ręce i wykręcił je. Poczułam przeraźliwy ból.  Zrobiłam taneczny obrót, uderzając go łokciem w klatkę piersiową. Oswobodziłam się z jego uchwytu, ale znajdowałam się twarzą w twarz z nim. Szybko znów chwycił mnie za dłonie i całym swoim ciałem naparł na mnie, przygniatając mnie do ściany.
 Nie mogłam oddychać.  Czułam na sobie jedynie jego ciężkie ciało. Był naprawdę silny. Musiałam coś szybko wymyślić. Mój napastnik myślał, że już wygrał, bo zaśmiał się cicho i jedną ręką złapał mnie za pierś.  Kipiało we mnie.  W jednej chwili cały plan ukazał się w mojej głowie.  Nadepnęłam mu na nogę, co sprawiło, że trochę się odsunął. Wykorzystałam sytuację i z całej siły przywaliłam mu kolanem w brzuch. Zgiął się wpół, a ja szybko od niego uciekłam. Niestety, zdążył jeszcze złapać mnie za bluzkę. Porwała się na szwie z boku. Modliłam się tylko, by mi do końca nie spadła, bo świeciłabym na około gołymi cyckami.
Musiałam znaleźć jakąś potencjalną broń. Podniosłam z ziemi odłamek wazonu i odwróciłam się do mojego przeciwnika, grożąc mu nią.  Oniemiałam, gdy stał już za mną. Uśmiechnął się triumfująco i złapał za moją broń. Trzymałam ją z całej siły, a on wcale nie odpuszczał. Ostry kawałek wbijał się w jego dłoń, z której kapał na podłogę strumień krwi. Ciągle uśmiechał się, jak szalony. Nie wytrzymałam i wypuściłam szkło. On szybko zamachnął się, a ja zamknęłam oczy, czekając na uderzenie. Poczułam jak na moim prawym policzku rozwiera się skóra. Ciepły płyn spływał po mojej twarz. Czułam lekkie szczypanie, kiedy z raną łączyła się łza. Spojrzałam na napastnika. Byłam wściekła, a on uśmiechał się szaleńczo.  Walnęłam go z całej siły stopą w klatkę piersiową, wrzeszcząc zaciekle. On zachłysnął się powietrzem i próbował złapać oddech. Szybko rzuciłam się w stronę schodów.
 Teraz to moja jedyna droga ucieczki.  Wbiegałam szybko, co dwa stopnie. Nagle ktoś złapał mnie za nogę i pociągnął  w dół. Upadłam, mocno uderzając czołem o schodek. Przewróciłam się na plecy i zauważyłam go z wrogą miną.  Z kącika ust spływała mu strużka krwi. Nie był już zadowolony. Widocznie za długo stawiam mu opór. Ogarnęła mnie przeraźliwa złość. Nie mogłam już znieść tego potwora. Kopnęłam go w łydkę, a on zatoczył się do tyłu. Od razu stanęłam na równe nogi i pobiegłam do łazienki. Tam zamknęłam drzwi na klucz i szybko się od nich oddaliłam. Nagle klamka zaczęła się poruszać. Wiedziałam, że łatwo będzie mu się tu dostać. Wystarczy, że mocniej naprze na drzwi. Był silny, ale poobijany. Może już  będzie miał dość? Uzna, że to bezwartościowe ? Czekałam w napięciu. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Złapałam szczotkę od kibla i usiadłam pod przeciwległą, od drzwi, ścianą. Czekałam na najgorsze. Łzy spływały mi po twarzy ciurkiem. Szlochałam w niebogłosy.
-Kurwa ! – usłyszałam po kilku minutach zmagania się z klamką. Może to była moja nadzieja ? Może to był koniec ?
            Nastąpiła cisza. Chyba sobie odpuścił, ale za bardzo bałam się wychodzić. Cała się trzęsłam, a w głowie mi się kręciło.  To chyba moje jedyne szczęście dzisiaj. Schowałam twarz w dłoniach i ryczałam, niczym małe dziecko, ciesząc się, że to prawdopodobnie już koniec.
*
Viv
            Minęło parę godzin.  Było już ciemno, to wiedziałam. Już nie kontaktowałam ze światem. Łzy zaschły na mojej twarzy, razem z krwią, a oczy nie były już w stanie dalej ronić łzy.  Siedziałam z podciągniętymi nogami i schowaną twarzą w rękach. Usłyszałam krzątaninę na dole. Nie obchodziło mnie już nic. Mógł nawet wrócić ten potwór po mnie. Miałam to wszystko gdzieś. Chciałam umrzeć… Chciałam zapomnieć... Usłyszałam, jak ktoś woła „Zajmijcie się Harry’m. Ja poszukam Viv.” Zrobiło mi się ciepło na sercu, słysząc te słowa, ten głos, ale nie wiedziałam kto to powiedział, ani co mogły znaczyć.  Czułam się jak małe dziecko, co nic nie rozumie.
- Viv ! – ktoś wołał. Chyba chodzi mu o mnie. Odpowiedziałabym, ale nawet nie miałam siły się odezwać.  – Vivienne ! Gdzie jesteś ?!
            Słyszałam, jak klamka się poruszyła, a po moim ciele przeszedł dreszcz przerażenia. Ktoś zaczął stukać w drzwi i wołać moje imię.
- Viv ! Wiem, że tam jesteś ! – wołał z przejęciem – Proszę otwórz mi ! To ja Liam. Vivienne odezwij się.
            Nie mogłam. Liam… Imię wydawało się takie znajome. Nagle rozległ się huk. Ktoś z całej siły napierał na drzwi, próbując je otworzyć. Po którymś razie się udało.
- Viv… - odezwał się przerażony.
            Podniosłam głowę i spojrzałam się na niego, mrużąc oczy.
- Liam – odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
            Wpatrywał się we mnie z bólem. Czy ja mu coś zrobiłam ?  Podszedł do mnie bliżej, ukląkł przy mnie i dotknął mojej twarzy. Poczułam ciepło. W końcu. Nagle zrozumiałam, co mi się przytrafiło. Z oczu znów pociekły mi łzy.
- Liam – szepnęłam, szlochając. Przytuliłam się  mocno do niego. Chciałam poczuć, że ktoś tu jest. Ktoś kto nie pozwoli mnie już więcej skrzywdzić.
- Ćś.. – uspokajał mnie Liam – już wszystko w porządku. Jestem tu – Okrył mnie swoją bluzą -Przepraszam. Nie pozwolę już więcej, aby ktoś cię dotknął.
            Podniósł mnie z ziemi i zaniósł po schodach.
- Harry… - odparłam nagle.
- Nie martw się – odpowiedział mi Liam – Nic mu nie będzie.
            Nie wiedziałam, czy jest tego pewien, czy tylko przypuszcza, ale uwierzyłam mu i poczułam się spokojniejsza.  Zamknęłam oczy. Byłam taka zmęczona, nie miałam już siły.
- Viv, nie usypiaj – szepnął mi do ucha.
- Tylko na chwilę – odparłam – Zamknę tylko oczy.
            Zasnęłam, a cały dzisiejszy koszmar uleciał.
*
            Obudziłam się, gdy ktoś przenosił mnie na łóżko.  Nie otworzyłam oczu, ale słyszałam dźwięki.
- Nic jej nie będzie, nie musi się pan martwić – odezwał się gruby, męski głos – Niech pan z nią posiedzi. W każdej chwili może się obudzić.
- Dziękuję, doktorze – odpowiedział cicho.
            Usłyszałam, jak drzwi się zamykają. Poczułam na policzku czyjąś ciepłą dłoń.
- Zostań ze mną – powiedziałam cicho, wciąż z zamkniętymi oczami . Dłoń zastygła w bezruchu. 
Otworzyłam oczy. Nade mną stał Liam i wpatrywał się we mnie zdziwiony. Jedną ręką gładził mnie po policzku.
- Już cię samej nie zostawię- szepnął.
            Zamknęłam szczęśliwa oczy.
- Jestem taka zmęczona – powiedziałam.
- To   śpij – odpowiedział – Ja będę nad tobą czuwał.
            Pokręciłam głową. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że Liam jest zdziwiony moją reakcją. Próbowałam się trochę przesunąć, ale poczułam ból. Nagle zauważyłam, jedną rękę mam zabandażowaną.  Wtedy zaczęłam odczuwać inne rzeczy. Dotknęłam druga dłonią  swojego policzka. W miejscu rany miałam ogromny plaster, a na głowie bandaż.
- Nie ruszaj się – polecił mi Liam – Masz złamaną rękę.
            Wtedy sobie nagle coś przypomniałam.
- Co z Harry’m  ?- zapytałam, podnosząc się.
             Liam złapał mnie za ramiona i przygwoździł do łóżka.
- Mówiłem, żebyś się nie ruszała – odezwał się opiekuńczo – Harry’emu nic nie jest. Ma tylko rozciętą głowę i lekkie wstrząśnienie mózgu.
            Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej żyje.  Znów zaczęłam się posuwać na łóżku.
- Viv… - rzucił oskarżycielsko Liam.
- Już – mruknęłam i poklepałam miejsce obok siebie – Połóż się ze mną.
- Co ?- zapytał zdezorientowany.
- Połóż się ze mną- powtórzyłam.
- Vivienne – jęknął.
- Proszę – powiedziałam błagalnie – Chcę czuć kogoś obok, jak śpię.
- To może zawołać Harry’ego – syknął jadowicie, co bardzo mnie rozbawiło.
- Nie. Chcę ciebie – powiedziałam stanowczo, a on spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Zgoda – ułożył się obok mnie, a ja od razu się do niego wtuliłam i zamknęłam oczy.
- Jesteś moim bohaterem – mruknęłam sennie.
- Przykro mi, ale nie wydaję mi się – powiedział smutno – Nie uratowałem cię.

- Zamknij się, Payne – mruknęłam – Wiem swoje – poczułam jak jego klatka piersiowa unosi się w śmiechu. Uśmiechnęłam się – Pamiętaj, że nadal wierzę, że to ty będziesz z Kate – dodałam i poczułam, jak zamiera. Czułam się dobrze, gdy on był koło mnie. Zasnęłam nim Liam zdążył mi odpowiedzieć.
___________________________________
No i co sądzicie?
Akcja się rozkręciła?
Macie pomysły, co może dziać się dalej ?
Przeczytałeś? 
 To SKOMENTUJ!

sobota, 1 lutego 2014

5♥

Viv
Wszyscy tłoczyliśmy się w pokoju Kate. Siedzieliśmy na kanapie, fotelach. Każdy opowiadał jakąś zabawną przygodę z Kate. Ja opowiedziałam o naszych pamiętnych wakacjach, kiedy obie przebiegłyśmy na golasa po łące. Nie wiem, jakim cudem, ale później ludzie opowiadali, że widzieli UFO.
- Nie słyszałem tej historii – żachnął się Harry.
- Kate nie musi ci o wszystkim mówić – pokazałam mu język.
            Dalej słuchaliśmy różnych historii, gdy nagle ktoś wszedł do pokoju.
- Dzień dobry ! – zawołali wszyscy chórem.
- Oh – odparła zaskoczona mama Kate – Witajcie.
- Cześć, cześć –odpowiedział ojciec Kate. Spróbowałam schować się za Louis’em i Dianą, obok których siedziałam, lecz na darmo –Kogo ja widzę ! – zawołał pobudzony, podchodząc do mnie-  Moja siostrzenica ! – przytulił mnie mocno – Jak ja dawno cię nie widziałem !
- Cześć wujku – odparłam speszona.
- Vivienne –odezwała się zdziwiona mama Kate – co ty tu robisz ?  Czemu nic nie wiemy o twojej wizycie ?! – odparła oburzona.
- Aaa… - próbowałam wymyślić idealną odpowiedź – Bo wie ciocia…
-Przyjechała niedawno  - odezwał się nagle Liam – Było już dość późno, a ona śpieszyła się do Kate. Spotkaliśmy się, więc zaproponowałem jej nocleg. Potem tak często chodziła do Kate, że pewnie zapomniała państwa powiadomić.
- Nocowałaś sama z chłopcami ? – zapytała zdezorientowana mama Kate.
            Spojrzałam się na Liam’a wymownie.
- To nie tak.. – odparłam szybko.
-  Nie przejmujcie się – odezwał się nagle Harry, podchodząc do nich. Byli w dobrych stosunkach… prawie. Tata Kate za nim nie przepadał –Zająłem się nią.
            Spiorunowałam go wzrokiem, a Liam szybko odciągnął Harry’ego od rodziców Kate. Te słowa z jego ust nie brzmiały najlepiej.
- Wszystko jest pod kontrolą – odpowiedział Liam, ze spokojnym uśmiechem na twarzy- Osobiście dopilnowałem, żeby miała oddzielny pokój z dala od chłopaków. Poza tym Diana miała przez ten czas na nią oko.
            Kłamstwo. Dianę przecież spotkałam dopiero dziś, ale lepsze to niż nic.
- To dobrze, dobrze – mruknął tata Kate – A co u twojego taty ? – zagadnął mnie  - Mógł przynajmniej nas powiadomić, że przyjedziesz.
- Tata jest zapracowany,  ja powiedziałam, że sama wszystko załatwię.
- To może do niego zadzwonię, dowiedzieć się co tam u niego… - odparł zamyślony – Dawno nie gadaliśmy…
- Nie ! – krzyknęłam nagle, a wszyscy się we mnie wpatrywali – To znaczy… - poprawiłam się prędko. Czułam, jak spływa po mnie pot – Tata naprawdę ma teraz mnóstwo roboty, a wie wujek, jak reaguje, gdy mu się przeszkadza…
- Ah… masz racę – przytknął – Nie chcemy znów przez to przechodzić – dodał i puścił mi oczko.
- Skoro już jesteśmy poinformowani, że tu jesteś to może teraz będziesz nocować u nas ? – zaproponowała mi  ciocia.
            Zamurowało mnie, jak chyba wszystkich. Przełknęłam głośno ślinę.
- Dziękuję za propozycję – wykrztusiłam –Dam wam znać, bo nie wiem, czy długo jeszcze tu zostanę.
            Nagle nastąpiła cisza i dźwięk, jakby ktoś dosłownie wciągnął głęboko powietrze.  Wujek pokiwał głową i zagadnął resztę. Odetchnęłam z ulgą. Więcej pytań, a wszystko by się wydało… Byłabym w wielki gównie.
- O co chodziło ? – szepnęła do mnie Diana, a ja cała się spięłam.
- O nic – odparłam, próbując zachowywać się naturalnie – Przecież wiesz, że nie lubię rozmawiać o swoim ojcu.
            Diana nie drążyła dalej tematu. Zajęła się rozmową z resztą, a ja znów poczułam ulgę. Nagle zauważyłam, że Liam przygląda mi się smutno. Przełknęłam ciężko ślinę.
*
Harry
            Byłem załamany. Zdałem sobie sprawę, że nic nie wiem o rodzinie Kate. Zawsze liczyłem się tylko ja. Teraz poczułem się, jakby ktoś chlusnął we mnie wiadrem zimnej wody. Może to dlatego, że Viv wylała na mnie zimną wodę z kubka.
- Jesteś tu jeszcze, przymule ? – warknęła na mnie – Wszyscy już idziemy, nie wiem jak ty, ale..
- Już idę – mruknąłem, ocierając ręką spływające mi po twarzy krople.
             Wszyscy wróciliśmy do domu.  Atmosfera była znów jakaś napięta.  Nie byłem w stanie się nad tym zastanawiać.  Od razu wpadłem do pokoju i rzuciłem się na łóżko.  Chciałem tylko spać. Bez  koszmaru. Wreszcie. Zamknąłem oczy.
            Wrócę – usłyszałem głos Kate, a potem ogromną ciężarówkę, która ją potrąciła. Natychmiast się obudziłem. Złapałem się za głowę i próbowałem złapać oddech. Koszmar powrócił. Znów nie będę mógł spokojnie zasnąć. Coś ostatnio musiało go zablokować… Coś co przejmuje umysł… Szybko wyszedłem ukradkiem z domu, w kierunku baru.
*
Viv
            Ktoś zapukał do drzwi. Siedziałam na łóżku i rozczesywałam włosy przed snem.  Byłam już w piżamie, krótkie spodenki i bluzka na ramiączkach.
- Proszę – odpowiedziałam.
            Do pokoju wszedł Liam, kiedy mnie zauważył chyba się trochę zawstydził, ale ta rozmowa była dla niego ważna, bo wszedł dalej, nie wahając się.  Bałam się tej rozmowy.
- Szykujesz się do spania ? – zagadnął.
            Uśmiechnęłam się. Standardowa gadka, przed poważniejszą rozmową.
- Jasne – odpowiedziałam i odłożyłam szczotkę na półkę. Poklepałam miejsce obok siebie, a Liam usiadł ciężko.
- Vivienne – jęknął, zakrywając twarz dłońmi.
            Siedziałam prosto, nie odzywając się. Czekałam, aż on będzie coś mówił, prawił mi kazania, ale siedział cicho. Zaczęłam go obserwować. Wyglądał już na zmęczonego, ale nadal prezentował się atrakcyjnie. Zmartwiony wyraz twarzy, lekki zarost, mięśnie, odcinające się na tiszercie. Załaskotało mnie w brzuchu. Idealny chłopak dla Kate, pomyślałam z westchnieniem.
- Proszę- odezwał się nagle, a ja zesztywniałam – Powiedz mi,  o co chodziło.
            Zamyślona wpatrywałam się w niego. Jednak się nie domyślił, ale mimo to i tak chciałam mu o wszystkim powiedzieć.
- No wiesz, wujek dość dawno nie rozmawiał z moim ojcem –zaczęłam opowiadać – A ciocia nie pochwala za bardzo bliskich kontaktów z chłopakami w tym wieku…
- Viv – przerwał mi nagle i spojrzał prosto w moje oczy. Zatopiłam się w nich -  Powiedz mi głębszy sens tej rozmowy.
            Wiedziałam o co mu chodziło, ale nie potrafiłam mu nic powiedzieć. Milczałam.
- Widzę, że nie chcesz mi nic powiedzieć -  odparł zrezygnowany i zaczął wpatrywać się przed siebie.
- Liam… - powiedziałam cicho. Naprawdę chciałam mu wszystko wytłumaczyć, ale  bałam się, co sobie o mnie pomyśli.
- Przynajmniej nie odchodź – dodał cicho. Spojrzałam się na niego zdziwiona.
- Prawdopodobnie za parę dni będę musiała wracać. Czy tego chcę, czy nie – odpowiedziałam zmieszana.
- To przynajmniej zostań tutaj – odparł smutno – Nie nocuj u rodziców Kate, tylko zostań z nami.
- Nie wiem, czy ciocia… - zaczęłam
- Proszę – dodał błagalnie.  Wyglądał niesamowicie, kiedy czekał na moją odpowiedź. Widocznie potrzebował innych kontaktów, niż tylko osoby z zespołu. Chciałam, żeby był szczęśliwy. Żeby Kate była szczęśliwa… - Chłopaki chcą, żebyś została. JA chcę, żebyś została.
- Spróbuję – Liam uśmiechnął się szeroko.
*
Harry
            Siedziałem w barze, pijąc już kolejny kufel piwa.  Nie byłem pijany, albo po prostu się taki nie czułem. Siedziałem z grupą mężczyzn, grających w karty. Musiałem coś ze sobą zrobić. Odkąd okazało się, że coś sprawia, że nie mam koszmarów. Jestem pewny, że to przez alkohol. Wystarczy tylko, żebym co wieczór upijał się do upadłego. Jest jeszcze kwestia powrotu do domu… Będę musiał zrobić zapas piwa, wódki w swoim pokoju…
- Młody, grasz ? – zapytał jeden z mężczyzn, siedzących przy stole.
- Jasne – mruknąłem – Ale najpierw pójdę po kolejnego browara.
            Wstałem z miejsca, lecz zachwiałem się od razu. Jednak trochę się upiłem. Ktoś złapał mnie za łokieć i przytrzymał. Skrzywiłem się.
- Spokojnie – odparł młody chłopak,  gdzieś w moim wieku. Uśmiechnął się do mnie, pokazując wkurzająco białe zęby.  Wyglądał na przystojnego, pewnie podoba się wielu kobietą – Może kupię za ciebie piwo, a ty tu poczekasz, co ?
- Ymm.. – mruknąłem, siadając z powrotem – Jasne.
            Odszedł. Wpatrywałem się przed siebie i zastanawiałem, jak wrócić do domu.  Jakoś wyjdzie. Po co się przejmować.  Chłopak wrócił z moim piwem… nie, raczej z drinkiem.
- Jeżeli chcesz grać z nimi w karty musisz pić wykwintniejsze trunki – powiedział, podając mi szklankę.
- Dzięki – mruknąłem i jednym ruchem wypiłem całą zawartość. Skrzywiłem się, czując mocny smak wódki – Przynieś mi kolejną.
            Chłopak roześmiał się. I odebrał ode mnie pustą szklankę.
- Tak w ogóle jestem Ryder – odezwał się, wyciągając w moją stronę dłoń.
- Harry – odparłem, nie zwracając dalej na niego uwagi i zabrałem się za grę. Chłopak odszedł. Wydawał mi się dziwny, ale po co teraz rozważać takie rzeczy ? Mam grę do wygrania – 100 funtów – powiedziałem, kładąc na stole banknot. Wszyscy spojrzeli się na mnie jak na idiotę.
*
Viv
            Kierowałam się do baru. Szłam wściekła i zaspana. Głupi Harry zadzwonił do mnie w środku nocy, mówiąc, że jest w barze i żebym przyszła się z nim pobawić. Na szczęście telefon zabrał mu jakiś Ryder, który wytłumaczył mi wszystko. Otóż, Harry się upił i ktoś musi go odprowadzić do domu. Padło na mnie. Nie wiem czemu akurat do mnie zadzwonił, ale tak wyszło. Nie chciałam budzić chłopaków, ale nie wiedziałam też czy sama zdołam doprowadzić Harry’ego do domu.
            Weszłam do środka i  zauważyłam Harry’ego siedzącego na stole. Wokół zebrało się mnóstwo pijanych mężczyzn i słuchali zaciekawieni, co ten idiota im mówi.  Nagle mnie zobaczył i pomachał mi radośnie.
- Vivienne ! – zawołał i popędził, czym prędzej do mnie.
            Wkurzona zacisnęłam dłoń w pięść i przywaliłam mu z całej siły w twarz. Wylądował na podłodze. Na całej sali zapadła cisza.


- Który to Ryder ? – warknęłam ostro.
            Z tłumu wyszedł młody chłopak, w wieku Harry’ego. Był nieziemsko przystojny, aż  poczułam palenie w żołądku.
- To ja – odparł, wpatrując się we mnie.
            Zmarszczyłam brwi.
- Dzięki, za informację – powiedziałam szybko – Harry idziemy do domu.
- Już ? – pobudził się – Przecież mieliśmy się zabawić.
- Jutro się pobawimy – mruknęłam – Jak wytrzeźwiejesz, to dam ci popalić.
            Wskazałam mu wyjście, ale on nie był w stanie sam do nich dojść. Westchnęłam zrezygnowana i złapałam Harry’ego w pasie, a on objął ramieniem moją szyję.  Wlekliśmy się razem. Chciałam jak najszybciej znaleźć się w domu, w ciepłym łóżku. Zanim  to się stanie wyląduję z Harry’m w rowie. Był za ciężki.
- Pomogę – odezwał się ciepło Ryder, zarzucając sobie drugie ramię Harry’ego na szyję.
- Nie trzeba – mruknęłam, ciężko oddychając – Dam radę.
            Roześmiał się przyjaźnie.
- Nie wątpię, ale pomoc i tak ci się przyda.
            Zgodziłam się i razem  przyprowadziliśmy Harry’ego pod dom. Zrzuciliśmy go ze swoich ramion. Harry zaczął się czołgać po schodach. Przynajmniej tyle mi ułatwi zadanie.
- Dzięki, za pomoc – powiedziałam z uśmiechem do Ryder ‘a -  Przepraszam za niego. Ostatnio nie jest… sobą – skrzywiłam się. Dla mnie zawsze taki był, w moich wyobrażeniach.
- Nie ma sprawy – odparł, uśmiechając się do mnie. Pomachałam mu i zaczęłam kierować się w stronę domu.
- Vivienne ! – odwróciłam się – Tak masz na imię, prawda ? – zapytał.
- Tak – znów się uśmiechnęłam.
- Więc, Vivienne – powiedział, podchodząc do mnie – Może chciałabyś się kiedyś umówić ?
            Uśmiechnęłam się szczerze.
- Chętnie – zauważyłam, że jego twarz niesamowicie pojaśniała na te słowa – Lecz nie jestem stąd i niedługo będę wracać do domu. Przykro mi.
            Jego uśmiech zgasł. Było mi go żal, ale nie potrafiłam ukryć uśmiechu.
- Emm… - zawahał się – Jasne, spoko. To cześć.
            Pomachałam mu znowu i weszłam do domu. Harry leżał dokładnie przed wejściem, na podłodze.
- Chodź – powiedziałam, pomagając mu wstać – Zaprowadzę cię do pokoju.
            Po kilku minutach ciężkiej wspinaczki po schodach, udało nam się dojść do pokoju. Rzuciłam go na łóżko i wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i odetchnęłam z ulgą.  Przebrałam się z powrotem w piżamę i położyłam się spać. Nagle usłyszałam ciche pukanie do drzwi, a potem ktoś wszedł.
- Harry ? – zapytałam sennie – Czego chcesz ?
- Mogę z tobą spać ? – zapytał, jakby już nie był pijany. Nie wierzyłam, żeby mógł przez 10 minut stać się trzeźwy.
- Zgłupiałeś ? Nie chcę znów przez to przechodzić.
- Proszę. Mam koszmary – powiedział błagalnie – nie mogę spać, a ostatnio jak z tobą spałem, było wszystko w porządku.
- Harry… - zaczęłam zrezygnowana.
- Proszę.
            Westchnęłam. Trudno, życie bywa okrutne.
- Dobra. Tylko się nie rozpychaj – mruknęłam, a Harry z radością wskoczył na moje łóżko.
            Leżeliśmy w milczeniu. Byłam już pewna, że usnął, gdy nagle się odezwał:
- Nie wyjeżdżaj, Vivienne…
            Zamarłam. Czy oni naprawdę wszyscy chcą, żebym została ?
- Mówisz to tylko po to, żebym z tobą ciągle spała ? – zapytałam żartobliwie.
            Harry parsknął śmiechem.
- Jasne – po chwili ciszy dodał – Potrzebujemy cię. Ja cię potrzebuję.

            Zabawne. To samo powiedział mi Liam, ale czy naprawdę mnie potrzebują ?