czwartek, 18 lipca 2013

Imagin z Louis'em cz. 6



                    Dzień za dniem mijał mi bez niego. Czułam coraz więcej zbierających się we mnie emocji, aż wszystko wyparowało i przestałam czuć cokolwiek. Wszyscy stali mi się obojętni, a uczucia do Tommo zakopałam głęboko w sercu.  Za kilka dni miałam wyjechać do Londynu, ale nie byłam pewna, czy chcę tam  jechać i przebywać z pięcioma chłopakami, jako jedna dziewczyna. Po południu napisałam krótką wiadomość do Lou: " Hej. Chciałam tylko zapytać, czy zaproszenie do Londynu jest nadal aktualne, i czy mogę zabrać ze sobą  dwie koleżanki ?". Na odpowiedź nie musiałam czekać długo: "Jasne, że aktualne ! Oczywiście, zabierz ze sobą koleżanki, będzie ci raźniej. U nas jest wystarczająco miejsca".
               Z radości skakałam po domu. Wyjazd za 5 dni, trzeba poinformować dziewczyny. Od razu do nich zadzwoniłam. Zgodził się, ich mamy również. Niecierpliwie czekałyśmy, aż  nadejdzie dzień wyjazdu. Całe 5 dni szykowałyśmy ciuchy, bo dziewczyny chciały wypaść jak najlepiej przed chłopakami. Ja nie dbałam o to. Sytuacja między mną, a Louis'em była ustalona- PRZYJAŹŃ. Na nic więcej z jego strony nie mogłam liczyć. Miałam tylko nadzieję, że jakoś przetrwam ten wyjazd. Dziewczyny były podjarane, jak nigdy dotąd, Wiki ich wyglądem, a Kasia tym, że śpiewają, bo uwielbia muzykę (co prawda trochę cięższą niż POP, ale poznać ich to zawsze coś). Dni minęły mi okropnie szybko i w szarej codzienności. Nic niezwykłego. Zanim się obejrzałam siedzieliśmy w samolocie. Lou napisał : "Samolot będzie u nas o 15:00. Miłego lotu, wyjdę po was :* ". Nie wiem czemu, ale bardzo się cieszyłam na tego SMS'a. To znaczyło, że mu na mnie zależy. Weszłam na Twittera, Tommo dodał post: "Dziś przyleci moja BFF. Jestem cały podekscytowany".
                         Nie lubię lotów samolotem, więc powiedziałam dziewczyną, że się prześpię. Obudziły mnie, gdy byłyśmy na miejscu. Wysiadłyśmy, zabrałyśmy bagaże i czekałyśmy przed lotniskiem. Podjechała biała limuzyna, z której wysiadł Lou.
- Zapraszam panie - powiedział, ze śmiesznym akcentem.
                    Wsiadłyśmy do samochodu, po czym Tomlinson zaczął się przedstawiać dziewczyną. Podróż nie trwała długo, po chwili byliśmy na miejscu. Lou oprowadził nas po całym domu, pokazał dziewczyną pokój, w którym miały spać. Był dwuosobowy, więc zapytałam:
- A ja ?
- Dla ciebie mam coś specjalnego - oznajmił.
                    Zaprowadził mnie do pięknego pokoju, z wielkim łóżkiem, garderobą, łazienką i tarasem. Jedyne, co mogłam powiedzieć w tamtej chwili było "Dziękuję", po czym bardzo czule pocałowałam fo w policzek.
- Chłopaków poznacie później - powiedział i wyszedł z pokoju. Po chwili wrócił i powiedział. - Taras mamy wspólny, żebyś nie była zdziwiona - i ponownie wyszedł, zostawiając mnie samą w tym wielkim pokoju.

wtorek, 16 lipca 2013

Imagin z Louis'em cz. 5

        Po kilku dniach wypisali mnie ze szpitala, w końcu nic mi nie było, ale porobili mi te wszystkie badania. Miałam dość. Jeszcze do tego ta cała chora sytuacja. Nie odzywałam się do niego, ale on mi zaufał, pewnie tak rzadko się to zdarza, bo przez uczestnictwo w X-Factor i byciu w 1D na pewno nie może nikomu zaufać, chyba że chłopakom. Swoją drogą chciałabym ich poznać. Nie mam pojęcia, jak udawać, że nic do niego nie czuję, kiedy na jego widok rumienię się i zaczynam głupio gadać. Nie mogę być tak blisko niego, a jednocześnie tak daleko.                    Postawił między nami mur, którego nie mogę przekroczyć, by nie zniszczyć siebie i jego. Jedyną pocieszającą rzeczą jest to, że mam bilety na koncert, ale nie wiem kogo zabrać, nie myślę o tym. Impreza (bo później jest after party) jest dopiero za miesiąc, jeśli rodzice mnie puszczą. Poczułam wibracje telefonu, który miałam w kieszeni . To on ! Z jednej strony się ucieszyłam, ale chyba nie byłam gotowa na rozmowę z nim. Po dotarciu do domu siadłam zapłakana przed komputerem i czytałam różne plotki o nim, gdy niechcący wpadłam na plotkę o tym, że Lou ma nową wybrankę serca.                    Zaciekawiona weszłam w link, po przeczytaniu oniemiałam. Pisali o tym, że jest u nas w mieście i wtedy zobaczyłam swoje zdj ze spotkania z Louisem w parku. "Tylko nie to" pomyślałam i wysłałam do niego SMS-a : "Musimy się spotkać przyjedź do mnie o 15;00." Do 15;00 czekałam, aż się zjawi.
-Wreszcie jesteś - powiedziałam.
-Musimy poważnie porozmawiać - odparł chłopak
-Wiem widziałam nasze zdjęcia i co te... - nie skończyłam, gdy Lou mi przerwał.
-Wyjeżdżam, nie będziemy się widywać, ale będę pisać czasem. Nie chcę, żebyś miała problemy. Jesteś dla mnie jak siostra.
                 Wtedy łzy same popłynęły strumieniem z oczu nie mogłam pfff... nie chciałam uwierzyć, że to spotka właśnie mnie, właśnie teraz kiedy nie zostało mi nic.
-Mam pomysł ! - powiedział nagle Lou - Przyjedź do mnie, do Londynu, za tydzień. Ja stawiam przyjazd. Zabierz kogo chcesz, tylko błagam przyjedź.
                      Po tych słowach wtuliłam się w niego tak mocno, że aż czułam bicie jego serca. Biło szybko i mocno. W tamtej chwili nie potrzebowałam niczego więcej. Minęło jakieś 5 min, gdy oderwaliśmy się od siebie złapał mnie za rękę i powiedział :
-Do zobaczenia - po czym wyszedł.
                     Cały wieczór płakałam, nie miałam nikogo, nagłe pojawienie się tak wielu zmian w moim życiu przyprawiło mnie o ból głowy. Nie chciałam widywać tego chama Kamila obok, chciałam tylko Louisa. Nie mogłam zapomnieć o nim, jego szczerym śnieżnobiałym uśmiechu, kryształowo niebieskich oczach, słodkim, anielskim głosie, opadających lekko na czoło ślicznie brązowych włosach. O tym, że był wyższy i przytulając go musiałam stawać na palcach, o tym słodkim tatuażu na nadgarstku, o wszystkich wypowiedzianych przez niego słowach, z nikim nie gadało mi się tak swobodnie i to właśnie przez troskę o mnie musiał wyjechać, zostawić mnie tu samą z milionem myśli rozrywających mnie na miliony niepoukładanych kawałków.

czwartek, 4 lipca 2013

Imagin z Louisem cz.4


        Obudziłam się w szpitalu. Widziałam nad sobą wlepione w siebie oczy, ale nie miałam siły przyjrzeć się kto stoi nad moim łóżkiem. W głowie miałam tylko niedokończone słowa Louisa.
- Już wstałaś - usłyszałam nagle.
         Przyglądałam się kto mówi.
- O nie ! To ty ! - rzuciłam żartobliwie do Kasi.
- A chcesz umrzeć ? - zażartowała. Obie zaczęłyśmy chichotać.
- Opowiedz mi, co tak właściwie się stało ? - zapytała.
          Zaczęłam opowiadać i wtedy do sali wpadła Wiktoria.
- No co tam, mordko ? Co ty tu robisz ? - zapytała.
- Leżę, nie widzisz ? - odpysknęłam.
- Morda tam ! - krzyknęła Kasia. - Miałaś opowiadać.
        Opowiedziałam im wszystko i zakończyłam na słowach Louisa.
- No dalej - powiedziała Wiki.
- To tyle. - odpowiedziałam. - Potem zemdlałam.
- Chłopak wyznaje ci miłość, a ty mdlejesz ?!
- Haha - zaśmiała się Kaśka.
- Sądzisz, że chciał mi wyznać miłość ? - przerwałam śmiech Kasi.
- No jasne - powiedziała pewnie Wiki.
- Nie, zabrać cię na plantację marchewki - zbijała się ze mnie Kaśka.
- Zabiję was, jak tylko wyjdę ze szpitala ! - krzyknęłam. - Idźcie już, jestem śpiąca.
- Chamsko - powiedziały dziewczyny i wyszły.
            Zasnęłam. Po przebudzeniu zobaczyłam Louis'a.
-  Ooo... przyszedłeś - wyjąkałam.
- Nie mogłem siedzieć bezczynnie w domu. Chciałem dokończyć naszą rozmowę...
      Wyzna mi miłość, wyzna mi miłość, myślałam
- A więc... - ciągnął dalej Louis. - Chciałem spytać, czy zostaniesz moją...
- Tak ! - wykrzyknęłam, przerywając mu.
- ... przyjaciółką - dokończył.
               Nie myślałam, że to własnie powie. Byłam zażenowana. On wtedy przytulił mnie mocno i powiedział:
- Dziękuję za wszystko - spojrzał się na mnie. - Czemu jesteś smutna ?
               Nie wiedziałam, co powiedzieć, więc na poczekaniu wymyśliłam:
- Bo nie zaprosiłeś mnie na swój koncert - O kurde, ale ja jestem głupia!
- Dam ci  trzy bilety z wejściem za kulisy. Poznasz chłopaków. Masz kogo zabrać, nie ?
- Tak, oczywiście.
- Zabierz tego swojego chłoptasia i przyjaciółkę, chcę ich poznać.
- Taa... bo jest taka sprawa, że już nie mam chłopaka, ale nie martw się. Bilety się nie zmarnują. Możesz już iść, jestem zmęczona.
- Jasne, wypoczywaj - powiedział uśmiechnięty, jak nigdy wcześniej.
                Gdy poszedł z mojej twarzy zniknął uśmiech i wybuchłam płaczem. Tona myśli zalewała moją głowę. Chciałam być sama. Nie czuć nic. Nie widzieć nic. "Chcę być jak kamień" (cytat by Sylwusia). Nie chciałam go widzieć, bo zranił mnie w tak nieświadomy sposób. Jak mogłam do tego dopuścić ? Jak mogłam się zakochać w kimś tak sławnym ? Co ja sobie myślałam ?  Że po jednym spotkaniu w warzywniaku i kilku rozmowach się we mnie zakocha ? W takich chwilach, jak ta, masz ochotę zapaść się pod ziemię, ale ja postanowiłam spać.

poniedziałek, 1 lipca 2013

Imagin z Louis'em cz. 3



       Po kilku dniach bez odzewu postanowiłam napisać krótkiego SMS-a, o treści: "Przepraszam za wszystko. Proszę odezwij się." Po chwili dostałam odpowiedź: "=*" i niczego więcej nie potrzebowałam do szczęścia. Poszłam do szkoły z wielkim bananem na twarzy. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa, to tylko = i *, a tyle zmieniają. Mój uśmiech gwałtownie zniknął, gdy przy wejściu do szkoły zauważyłam mojego byłego i moją przyjaciółkę. Upuściłam plecak, rozpłakałam się i wbiegłam do szkoły. Na korytarzu potrąciłam Kasię i pognałam zapłakana do łazienki. Po chwili weszła do niej Kaśka i przywitała mnie słowami.
- To tylko blondyni. Są siebie warci.
       Siadła obok mnie, podając mi chusteczki. Siedziałyśmy tak całą przerwę, dopóki nie powiedziała:
- Zapraszam cię dziś na obiad. -uśmiechnęła się szeroko. - Mama zrobiła twoją ulubioną marchewkę.
       Po tych słowach momentalnie wyskoczył uśmiech na mojej twarzy.
- Jaka nagła zmiana nastroju - powiedziała, nadal się uśmiechając
- Bo wiesz... - szepnęłam cicho.
- Co wiem ? - otworzyła szeroko oczy Kaśka.
- Bo wiesz, jest taki chłopak...
- Uhu... szybka jesteś.
- Zacznę od początku... - wtedy opowiedziałam jej wszystko.
          Kazik krzyknęła na mnie:
- I ty jesteś w szkole zamiast być z nami !
         Napisała mi zwolnienie i wygoniła ze szkoły. Samotna siedziałam w parku, ze słuchawkami. Napisałam wiadomość do Louis'a: "Hej. Jestem w parku, możemy się spotkać ?" Po 10 minutach w parku pojawił się Louis, przegryzając marchew, podszedł i rzucił żartobliwie:
- Co jest doktorku ?
        Wybuchłam śmiechem i pomyślałam, że przy nim czuję się tak swobodnie, jak nigdy dotąd. Wtedy on usiadł obok i mocno mnie do siebie przytulił. To trwało tylko chwilę , ale dla mnie całą wieczność.  Gdy byłam w niego wtulona czułam  ciepło jego ciała, zapach jego perfum. Ta chwila  mogła by trwać wiecznie. Po wszystkim siedzieliśmy wpatrzenie w siebie i on powiedział:
- Chciałbym byś w moim życiu znaczyła coś więcej...
        Wtedy zemdlałam.