niedziela, 2 marca 2014

8♥

CZYTASZ?
TO SKOMENTUJ!
______________________________________________________________



Harry
- Jak to jej nie ma ? – zapytałem zdziwiony.
- Normalnie – odpowiedział mi Niall – Była i zniknęła.
- Chcesz mi powiedzieć, że użyła magii ? – warknąłem.
- I to nie byle jakiej – odpowiedział Louis, udając poważnego – Bo irlandzkiej.
- Bardzo śmieszne – mruknąłem – Powiedźcie mi, co się stało.
- Prawdopodobnie – zaczął Zayn – wyskoczyła przez okno.
- Wyskoczyła ?! – zapytałem zdziwiony – Cwana sztuka. A gdzie Liam ?
- Nawet nie wiem – powiedział Lou – Od razu wybiegł. Pewnie jej szuka.
Odetchnąłem głęboko.
- Wygląda na to, że pobawimy się z nią w chowanego – powiedziałem, wstając, po czym mruknąłem – Bachor.
Nagle Lou popchnął mnie z powrotem na krzesło.
- Ty nigdzie nie idziesz – powiedział pewnie -  Jeszcze nie wydobrzała ci głowa – szturchnął mnie palcem w czoło – Poza tym musimy to zrobić szybko, zanim wrócą dziewczyny, a ty możesz nas spowalniać. Będziemy mieli przesrane jeśli dowiedzą się, co stało się Vivienne.
Racja. Diana i Paulina może i są naszymi przyjaciółkami, ale czasami potrafią nieźle człowieka przerazić. W dodatku Vivienne jest dla nich bardzo ważna, niczym młodsza siostra. Zastanawiałem się, skąd dziewczyny mają wracać, ale uznałem, że na razie to nie jest ważne, dowiem się tego później.
- Mam to gdzieś – powiedziałem nagle, wstając i wychodząc z pokoju. Chłopaki szybko zorientowali się i pobiegli za mną.
Vivienne przyprawia mnie o ból głowy. Jest jak małe dziecko, którym trzeba się zajmować…
Westchnąłem głośno.
*
Viv
Siedziałam w salonie, na kanapie. Wszystko było porozwalane, potłuczone. Na podłodze wciąż znajdowały się kawałki szkła.  Moja walka z oprawcą musiała być naprawdę zaciekła, ponieważ w ścianie można było zauważyć lekkie wgniecenie. Wszystko z poprzedniego dnia pamiętam, jak przez mgłę. Podkuliłam nogi pod brodę i rozglądałam się po całym pomieszczeniu. Jedyne co nie zostało zmasakrowane podczas bitwy to szklanka. Spoglądałam na nią, zastanawiając się skąd ona się tu wzięła. Stała naprzeciwko mnie, na stoliku, który już z pewnością nie będzie nadawał się do użytku.
Przepraszam, pani Styles.
Nagle przypomniałam sobie, skąd wzięła się ta szklanka. Przed tym całym atakiem piłam cole. Poczułam silne pragnienie, ale nie miałam siły iść do kuchni. Szybkim ruchem złapałam szklankę i wypiłam jego zawartość, czyli resztki rozgazowanego napoju. Spojrzałam się na pustą szklankę. . Była taka… prosta, zwyczajna. Nagle z kaprysu rzuciłam nią o podłogę i patrzyłam, jak rozbija się na milion drobnych kryształków.  Widok był… ładny, chyba. Nadal byłam na prochach, więc wszystko było możliwe w tym momencie.
Wstałam. W głowie mi się kręciło, a nogi bolały, jak diabli. Podeszłam do ściany z wgnieceniem, omijając odłamki szkła. Dotknęłam ją dłonią, czując wklęsłe miejsce. Z jaką siłą musiał mnie popchnąć na tą ścianę, żeby sprawić, że ściana się zniekształciła ?
Nagle zauważyłam, jak coś błyszczy pod moimi nogami. Przykucnęłam i wzięłam to w dłonie. Był to mój medalion, który dostałam od mamy, gdy byłam mała. Odruchowo dotknęłam szyi. Nawet nie zauważyłam, jak się zerwał. Miałam 8 lat, gdy go dostałam. Był w kształcie anioła. Mama, gdy mi go wręczała powiedziała: „Noś go zawsze ze sobą. To twój anioł stróż. Dzięki niemu zawszę będę z tobą.”.
Łzy popłynęły mi ciurkiem po policzku.
- Mamo – szepnęłam.
Pierwszy raz od jej śmierci naprawdę zaczęłam płakać na myśl o niej. Wcześniej byłam niewzruszona, ciągle wierzyłam, że to był sen. Wreszcie te wszystkie emocje, kłębiące  się we mnie, zostały uwolnione.  SZLAG ! Tak skupiłam się na swoim samolubnym ojcu, że zapomniałam o mamie.
- Vivienne – usłyszałam cichy głos. Pociągnęłam nosem i wytarłam go o rękaw.  Liam podszedł do mnie, a ja się w niego wtuliłam i płakałam dalej. – Wiem, że to przeżywasz – powiedział. Zdziwiłam się, że Liam domyślił się, że płakałam po mamie. Zaburczało mi cicho w brzuchu. – Wiem, że po tym co ten gnojek chciał ci…
- Gnojek ? – zapytałam zdziwiona, patrząc mu w oczy. Nie wiedziałam już o czym mówił.
- Tak, gnojek. Ten , co się tu włamał i napadł na ciebie – powiedział z wrogością.
- Aaaa… Ten. – odparłam wolno, po czym głośno się roześmiałam. Liam patrzył się na mnie zdezorientowany – To nie… - odpowiedziałam, łapiąc oddech – Już o tym zapomniałam. Serio. Jedyne czego teraz potrzebuję to jedzenie – dodałam już z powagą.
Liam po krótkiej ciszy poszedł do kuchni lecz najpierw wziął mnie na ręce i tam zaniósł, chcąc bym nie naraziła swoich gołych stóp na kontakt ze szkłem. Dżentelmen.
Siedziałam na stołku i przyglądałam  się, jak Liam tworzy dla mnie coś do jedzenia.
- Czego sobie życzysz ? – zapytał.
- Emm –zamyśliłam się. W sumie nie było to dla mnie ważne – Coś, co umiesz robić.
Skończyło się na tym, że zrobił jajecznice i przepraszał mnie potem, tłumacząc, że w lodówce nie ma nic innego. Uśmiechnęłam się wesoło.
- W porządku – powiedziałam – Nigdy nie jadłam takiej jajecznicy.
Liam spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Ale przecież to zwykła jajecznica, bez żadnych dodatków.
- Właśnie – odpowiedziałam z pełną buzią, machając widelcem. – Tak się składa, że u mnie w domu Lorelin robiła najcudaczniejszą jajecznice, co kończyło się na tym, że wychodziłam bez śniadania.
- Lorelin ? – zapytał wesoło.
- Tak, gosposia – odpowiedziałam – Bardzo dziwna kobieta.
- Nie umie gotować ?
- Nie ! – zaprzeczyłam prędko – Wręcz przeciwnie. Gotuje wyśmienicie. Sęk w tym, że mam już dość życia w luksusie. Mój ojciec nakazał na wykwintne potrawy. Brakowało mi tam tej swojsko-rodzinnej atmosfery.
Liam roześmiał się, kręcąc z rozbawieniem głową.  W trakcie mówienia wypychałam swoją buzie jedzeniem, co sprawiło, że szybciej zjadłam.  Liam zabrał mój, już pusty, talerz i umył go.
-Świetnie – powiedział, kończąc zmywać. Wytarł mokre dłonie o spodnie – Możemy już wracać do szpitala. Wszyscy się o ciebie martwią.
Od razu posmutniałam.
- Nie chcę tam wracać – powiedziałam cicho. Liam stanął koło mnie. Nie widziałam jego twarzy, bo patrzyłam się w podłogę, ale czułam na sobie jego spojrzenie – Mogę tu zostać ? – zapytałam i spojrzałam się prosto w jego zatroskane oczy.
- Ale twoja ciocia mówiła…
- Nie obchodzi mnie to – przerwałam mu szybko – Chcę zostać tutaj i iść spać.
Liam westchnął głośno.
- No dobra – powiedział zrezygnowany, chyba nie umiał mi odmówić, bo wątpię by mu zależało na moim pozostaniu tu – Powiem tylko wszystkim, że jesteś cała.
- Hurra ! – wykrzyknęłam uradowana, szybko wstając – Idę pooglądać coś na resztkach telewizora. Będę tam na ciebie czekać ! – wykrzyknęłam  i zanim zdążyłam pobiec, Liam znów mnie podniósł i zaniósł do salonu,  ponownie powiedział, że muszę uważać na szkło. Podobało mi się, że się o mnie troszczył.

*
Harry
Wszedłem do domu razem z resztą chłopaków. Wcale nie zdziwił mnie bałagan. Liam zbierał resztki wazonu, którym dostałem w głowę. Skrzywiłem się, nagle znów czując ból na to wspomnienie. Liam spojrzał się na nas.
- Gdzie Vivienne ? – zapytał Zayn.
- Śpi w salonie – odpowiedział i wrócił do swojej pracy.
Domyśliłem się, że pewnie wiele już sprzątnął. Nagle przeraziłem się na myśl, że mama to wszystko zobaczy.
- Jak się czuje ? – dopytywał się Lou.
Liam znów spojrzał się na nas, po czym usiadł na podłodze i zaczął się śmiać, z ulgą. Patrzyliśmy się na niego zdziwieni.
- Nawet nie uwierzycie, ale jest świetnie – powiedział z lekkim uśmiechem – Boję się tylko, że udaje. To naprawdę dziwna dziewczyna.
- Bo to Vivienne – odezwała się nagle Diana, wchodząc do środka. Stanęła z założonymi rękami – Wróciłam. A teraz gadajcie co tu się wydarzyło.

1 komentarz:

  1. Szkoda mi troche Harrego...
    Liam jest troskliwy, opiekuńczy...
    ale Harry... ach i och... XDDDD
    i chce, żeby Harry zbliżył się do Viv bardziej XD
    " Vivienne przyprawia mnie o ból głowy. Jest jak małe dziecko, którym trzeba się zajmować…"
    SŁODKE SOŁ MACZ XD
    <3
    co dalej...co dalej? XD
    dodawaj szybciutko następny rozdział!
    jeju...
    może się powtórzę ale...
    TEN ROZDZIAŁ TAK SOŁ MACZ SŁODKI!
    (aż chyba go przeczytam 2raz XD)
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń