♥
Viv
Zebraliśmy się
wszyscy w salonie. Nie byłam pewna, o co do końca chodziło. Dopiero mnie obudzili,
a jedyne co zauważyłam, to że chłopaki potulnie siedzą, a na środku stoi Diana
z Pauliną. Chyba sobie nagrabili.
Przetarłam zaspane oczy, które wciąż mimowolnie mi się zamykały. Nagle poczułam
ciepły dotyk na dłoni.
- Wszystko w porządku ? – zapytał, siadając obok mnie, Liam.
Kiwnęłam głową.
- Jasne.
- Nie martw się – odezwał się nagle Louis, siedzący po mojej
drugiej stronie – Załatwią to szybko. Jesteś zmęczona, a one traktują cie jak
młodszą siostrę. Nie chcą, żebyś się przemęczała, zważywszy na twój stan…
- Zamknij się już, Louis – powiedziała władczo Diana, stając
dokładnie na środku, przed nami. Obok
nie znajdowała się Paulina – Gadajcie, matoły, co tu się wydarzyło i co żeście
zrobili z Viv.
- D. to nie tak… - zaczęłam, ale ona uciszyła mnie gestem.
- Oni mają mówić. Ty zaraz być ich broniła. Gadać - nastąpiła cisza. Żaden z chłopaków nie
zamierzał podjąć się tego zadania – Super. W takim razie Louiś, opowiedz mi
wszystko. Bez wyjątku – dodała ostro.
- Nie wydaje mi się, żeby, miał tutaj dużo do powiedzenia.
Zapytaj Liam’a albo Harry’ego. A najlepiej niech sama Vivienne ci opowie.
- Liam ! – ryknęła Diana, stając przed nim.
- Dzięki, stary – mruknął Liam do Loui’a.
- Zawsze do usług – powiedział z rozbawieniem i puścił mu
oczko. Widać było, że Lou kocha Dianę. Pierwszy raz widzę chłopaka, który
traktowałby jej „humorki” tak… zwyczajnie. Cieszyłam się na to. Jako jedyny z
chłopaków się jej nie bał.
- Gadaj – warknęła Diana do Liam’a.
- Dużo ci nie powiem – odpowiedział – Tylko tyle, co wiem.
- Streszczaj się – mruknęła.
- Ktoś włamał się do domu i zaatakował Viv.
- A wy co ? – wybuchła, niczym poparzona – Oglądaliście
widowisko i jedliście popcorn ?!
- Diana, to nie tak… - ponownie próbowałam dojść do głosu.
- Pojechaliśmy do szpitala, do Kate – kontynuował Liam –
Vivienne z Harry’m spali.
- Razem ? - wydarła się Diana. Zauważyłam , że Paulina
spokojnie czekała na koniec dyskusji, na kolanach Zayn’a.
- Nie wnikajmy – odparł znużony Harry i pokazał Liam’owi gestem,
by kontynuował.
- Ty cholerny pedofilu ! – ryknęła, nie dając dojść do głosu
Liam’owi – Ile razy mam ci powtarzać, żebyś nie właził do łóżek dziewczyn ?! Do
tego z Vivienne ?! Nagrabiłeś sobie u mnie – powiedziała ostro, wskazując
zawzięcie w niego palcem.
- Spokojnie, kochanie – zareagował szybko Louis, podchodząc do
niej – też wiele razy mu to tłumaczyłem, ale tym razem na pewno musiał mieć
powód, by to zrobić, prawda ? – Louis nagle zwrócił się do Harry’ego, który
piorunował wzrokiem tą dwójkę.
Zastanawiałam
się, czy Harry przyzna się do swoich koszmarów, do tego czasu nikt chyba nie
wiedział…
- Nie muszę ci się tłumaczyć -
burknął.
Diana
wzburzona rzuciła się na niego z wyciągniętymi rękami. Na szczęście reszta
chłopaków zareagowała w oka mgnieniu. Kiedy wreszcie Diana się uspokoiła,
zrelacjonowałam jej cały przebieg wydarzeń. Patrzyła się na mnie w skupieniu,
po czym, o dziwo, wybuchła ogromnym śmiechem.
*
Harry
Byłem zdziwiony, kiedy Vivienne opowiadała, co się
wydarzyło. Robiła to z taką łatwością, jakby relacjonowała jakiś dobry film.
Liam chyba naprawdę miał rację, mówiąc, że wszystko jest świetnie. Kiedy
skończyła mówić, nastąpiła chwila ciszy, po czym Diana wybuchła śmiechem.
Opadła mi szczęka ze zdziwienia. Wszyscy wpatrywali się w nią zaskoczeni, nawet
Viv, ale po chwili na jej twarzy wykwitł promienny uśmiech. Zastanawiałem się ,
jakim sposobem nie odczuwa bólu przy uśmiechu, skoro jej policzek jest
poraniony. Widocznie szpitalne prochy nadal działały.
- Widzę, że wszystko wyjaśniliśmy – powiedziała Diana,
łapiąc oddech.
- Niekoniecznie – wtrącił się Louis, a wszyscy od razu
spojrzeli się na niego ze zdziwieniem.
- Co masz na myśli ? – zapytała, podejrzliwie.
- Nadal nie wiemy, gdzie wy byłyście – odpowiedział
oskarżycielsko, patrząc wyzywająco w oczy Diany.
Ona
mierzyła zawzięcie Louisa spojrzeniem. Byłem pewny, że teraz zastanawia się
„Czy aby na pewno on jest jej chłopakiem?”.
- To przeze mnie – odezwała się nagle Paulina – Miałam
dzisiaj przesłuchanie do musicalu. Diana poszła ze mną.
Zayn od
razu się odezwał.
- Jak to ? Gdzie ? Po co ? Kiedy ? – zapytał, jakby do końca
nie wiedział, o czym mowa.
Paulina
przewróciła oczami.
- Przesłuchanie do głównej roli.
- I jak, i jak ? – dopytywał się niecierpliwie, Zayn.
Wszyscy
skupili się na Paulinie, a ona skrzywiła się i milczała. Długo trzymała nas w
niepewności. Nagle uśmiechnęła się promiennie.
- Było niesamowicie ! – wykrzyknęła – Kiedy stałam na scenie
czułam się, jakbym nareszcie znajdowała się na swoim miejscu.
- Dostałaś rolę ? – zapytałem zdziwiony. Szczerze, Paulina
nigdy, według mnie, nie odznaczała się wyjątkowymi zdolnościami teatralnymi i
muzycznymi. Nigdy nie pomyślałbym, że zrobiła by coś takiego.
- Wątpisz ?! – warknął Zayn.
Diana
wybuchła przeszywającym śmiechem.
- Była niesamowita – uśmiechnęła się przerażająco do mnie –
Powiedzieli, że w ciągu dwóch tygodni się odezwą.
- To jeszcze o niczym nie świadczy – mruknąłem.
- Jasne, idioto, że świadczy – wbiła we mnie wściekłe
spojrzenie.
- Tobie też by się jakieś zajęcie przydało – mruknął cicho
Louis, obok mnie.
- Słucham ?! – zapytała ostro.
- Nie, nic kochanie. Mówiłem tylko, że ty też byś się tam
przydała – odpowiedział Louis, z szerokim uśmiechem, a ja parsknąłem śmiechem.
Wszyscy
zaczęli dyskutować między sobą. Zauważyłem, że Vivienne zawzięcie wpatruje się
w jeden punkt. Po jej twarzy można było wywnioskować, że coś jej się nie
podoba. Chciałem już zapytać się, co się stało, ale oczywiście ubiegł mnie
opiekuńczy Liam.
- Coś nie tak ? – zapytał. Viv nadal wpatrywała się przed
siebie, zaciskając usta – Źle się czujesz ? Chcesz wrócić do szpitala ? –
pokręciła głową – Więc o co chodzi ? – spojrzała się Liam’owi głęboko w oczy i
powiedziała z całkowitą powagą.
- Jestem głodna.
Liam
wpatrywał się w nią zaskoczony, a cała reszta wybuchła śmiechem. Dopiero teraz
zauważyłem, że wszyscy przyglądali się tej scenie, zmartwieni.
- Zaraz coś zrobię- odezwał się Liam, z uśmiechem.
- Moja krew ! – wykrzyknęła Diana, po czym rzuciła się na
miejsce obok Viv i rozczochrała jej przyjaźnie włosy. Vivienne roześmiała się
na cały głos. Na ten dźwięk moje serce podskoczyło do góry.
*
Viv
Minął tydzień
od tego pamiętnego włamania. W sumie wiele się nie wydarzyło przez ten czas.
Paulina dostała główną rolę lecz zrezygnowała, gdy okazało się, że musi
wyjechać na pół roku do Los Angeles. Nie chciała rozstawać się z Zayn’em. W
dodatku Kate nadal się nie obudziła i nie chciała jej opuszczać. Wszyscy
nalegaliśmy, by na to nie zważała, ale ona i tak stawiała na swoim. Wiedziałam,
że to może być dla niej wielka szansa, wszyscy to wiedzieliśmy, ale to jej
życie i ona powinna o nim decydować. W sumie gdyby się tak zastanowić, ja
również nie potrafiłabym tego zrobić na jej miejscu. Za dużo bym rozmyślała o
problemach tutaj.
Wszystkie moje
rany już prawie się zagoiły. Jedynie pozostała długa, czerwona szrama na
policzku. Nie było najgorzej, teraz przynajmniej wyglądam, jak „kobieta
walcząca ze złem”, a nie tylko „słodka dziewuszka”. Mój ojciec nadal się o mnie
nie upominał, a wujostwo przestali nalegać, bym u nich pozostała. Codziennie
wszyscy odwiedzaliśmy Kate, mając nadzieję, że niedługo się obudzi, w końcu
zbliżały się jej urodziny.
Leżałam
rozwalona na łóżku, nudząc się niemiłosiernie.
- Ruszyłabyś się – odezwał się nagle Liam, stojąc nade mną.
- Nie mam gdzie – burknęłam, nucąc jakąś melodię pod nosem.
Liam westchnął
i zaczął mnie łaskotać. Zaczęłam się rzucać i głośno śmiać. Kiedy przestał,
usiadł na podłodze, koło kanapy i wpatrywał we mnie z uśmiechem.
- Co tak się lampisz ? – zapytałam, próbując złapać oddech.
- A tak sobie – odpowiedział – Może chcesz iść ze mną na spacer
? – dodał po chwili.
Podniosłam się
zaciekawiona.
- A gdzie ?
- Do parku ? – odpowiedział pytaniem.
Uśmiechnęłam się
radośnie. Uwielbiałam to miejsce, zawsze
bawiłyśmy się tam z Kate.
- Dobra, ale ty stawiasz lody.
*
Wędrowaliśmy
po parku. Byłam wniebowzięta krajobrazem. Zbliżała się jesień, więc większość
drzew była pokryta kolorowym całunem. Ścieszka była malownicza, a wokół aż było
słychać tętniący życiem świat. Uwielbiałam takie miejsca. Zawsze, gdy byłam
mała wymykałam się mamie i chowałam za drzewami. Potem wychodziło na to, że
bawiłyśmy się w chowanego. Mama codziennie zabierała mnie na spacery po
parkach, lasach. Nagle wzięło mnie na sentymenty. Zaczęłam cicho podśpiewywać
piosenkę, którą mama śpiewała mi do snu.
Nagle Liam dołączył do mojego śpiewu. Zdziwiona spojrzałam się na niego,
nie wiedząc, że było mnie słychać. Liam kontynuował śpiew, z szerokim uśmiechem.
“There's nothing you can do that can't be done,
nothing
you can sing that can't be sung,
nothing
you can say ...
But you
can learn how to play the game,
it's easy „
- Świetna piosenka – powiedział Liam – Już
wcześniej słyszałem, jak ją sobie podśpiewujesz.
Uśmiechnęłam
się wesoło.
- Mama mi ją zawsze śpiewała.
Uwielbiała Beatles’ów.
- Legendarny zespół – odpowiedział z uśmiechem.
Zatrzymałam
się. Odwróciłam się twarzą do słońca, zamknęłam oczy i rozłożyłam ręce.
Wdychałam świeże powietrze, a promyki słońca tańczyły na mojej twarzy.
Westchnęłam.
- Dawno tędy nie spacerowałam – powiedziałam, nadal napawając
się wolnością – Uwielbiałam ten park !
Zawsze, kiedy byłyśmy małe, chodziłyśmy tędy z… - nagle posmutniałam.
Otworzyłam oczy, opuściłam ręce i uśmiechnęłam się smutno do Liam’a – z Kate.
Wszystkie
wspólnie wspomnienia powróciły do mnie, niczym bumerang, który dawno
wyrzuciłam. Wszystkie te chwile ukazywały teraz przerażającą rzeczywistość.
Czułam na sobie zatroskane spojrzenia Liam’a.
Miałam już dość tego czekania. Miałam ochotę pobiec do Kate, zacząć nią
potrząsać i kazać, by wreszcie przestała udawać i obudziła się. Nagle wezbrała
we mnie potworna złość. Miałam ochotę płakać.
- Nie smuć się – powiedział Liam, mocno mnie przytulając. Była
zaskoczona tym gestem. Nie mogłam się powstrzymać i wtuliłam się w niego mocno,
roniąc parę łez. Nagle cała złość wyparowała. Liam starł kciukiem parę kropel z
mojej twarzy i uśmiechnął się szeroko – Poczekaj tutaj chwilkę, to kupię ci
obiecane lody – powiedział, puszczając mi oczko. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam
głową.
Oparłam się o
pobliskie drzewo. Czułam spokój, byłam zadziwiająco odprężona. Liam jest
naprawdę zadziwiającym chłopakiem. Przy
nim nie potrafię długo się smucić. Tak bardzo się cieszę, że zakochał się w
Kate. Ona na to zasługuje.
- Cześć, jednak znowu się spotykamy – nagle odezwał się męski
głos przede mną. Podniosłam na niego wzrok. Chłopak z baru.
- O… Jesteś.. ym… - zastanowiłam się chwilkę – Ryan.
- Ryder – powiedział ze skwaszoną miną – Miło, że pamiętałaś.
- Przepraszam -
powiedziałam prędko – Spotkaliśmy się tylko raz, nie mogłam cię od razu
zapamiętać.
- Oczywiście. Tylko żartowałem – powiedział wesoło – Co tutaj
robisz ?
- Spaceruję – odpowiedziałam z uśmiechem – Uwielbiam to
miejsce, wiele tutaj przeżyłam.
Nagle zaśmiał
się przerażająco, aż podskoczyłam. Podszedł do mnie bardzo blisko.
Przestraszyłam się, ale nie potrafiłam się ruszyć. Nawet nie miałam dokąd
uciekać, za sobą miałam drzewo…
Hola,
dziewczyno ! Co ja sobie wyobrażam. Chyba mam jakieś fobie, po tamtym
incydencie. Co niby on mógłby mi zrobić. Jestem w środku miasta, w środku dnia.
Proste.
- Co ci się stało ? – zapytał, nagle zmieniając ton, jakby
zatroskany, choć wydawało mi się, że słyszę nutkę kpiny. Przejechał palcami po
szramie, a ja zadrżałam pod tym dotykiem.
Szybko się
uśmiechnęłam.
- To nic takiego, wypadek przy pracy.
- Ciężka ta praca, skoro rozcinasz sobie policzek o ostry
odłamek szkła – uśmiechnął się kpiąco.
Zerknęłam na
niego, ale nic nie komentowałam. Nagle wydawało mi się jakoś nieprzyjemnie.
Skąd on, do diabła, wiedział czym rozcięłam sobie policzek ? W jednej sekundzie
naparł na mnie całym swoim ciałem i przycisnął do drzewa. Poczułam palący ból w
plecach.
- Twarda z ciebie sztuka, muszę przyznać – odezwał się z
szatańskim uśmieszkiem i zaczął bawić się, lewą ręką, moim niebieskim
pasemkiem.
- Co ty robisz ? – zapytałam zdezorientowana.
- Moglibyśmy się razem dobrze zabawić – powiedział, olewając
mnie – Załatwilibyśmy to po ludzku, ale widocznie masz inne plany. Co z twoim
powrotem ? Jednak się nie udał ?
- To nie tak… - zaczęłam, gdy nagle zauważyłam coś istotnego –
Ty…
Zerknął
zdziwiony w kierunku, w który, się patrzyłam. Podniósł do góry lewą dłoń i się
jej przyjrzał.
- Spostrzegawcza jesteś.
- Skąd to masz ? – zapytałam z przerażeniem.
- Rany bitewne – odpowiedział.
Oniemiałam.
Nie mogłam w to uwierzyć. Jego lewa dłoń była zabandażowana. Jedyne co miałam
teraz przed oczami to tamta zacięta walka.
Zebrało mi się na płacz, ale powstrzymywałam się. Musiałam być twarda.
- To byłeś ty – rzuciłam.
- 10 punktów, grasz dalej ? – zapytał, śmiejąc się kpiąco.
- Ale dlaczego ? Przecież pomogłeś mi i Harry’emu…
- Daj spokój – mruknął, trochę rozzłoszczony – Ten idiota nie
był niczego świadomy, nawet, gdy był trzeźwy. Wypił wszystko co mu dałem –
nagle roześmiał się głośno – Początkowo chciałem wykorzystać jego sławę. Sam
Harry Styles !Cóż to za szczęście ! Ale dostałem prezent gratisowy – złapał mnie
mocno za szczękę i zaczął szeptać do ucha – Nie planowałem tego, ale kiedy
weszłaś do baru – zamruczał mi do ucha –
wyglądałaś niczym anioł, aż mi serce podskoczyło i krzyknęło „Muszę ją mieć!”.
- Dopiero, co się obudziłam. Nie mogłam wyglądać lepiej niż
zwykły kubeł śmieci.
- To pomyśl, jak musisz dla mnie wyglądać normalnie – zaśmiał
się – Pomyśleć, że jeden głupi celebryta może sprawić taką frajdę człowiekowi.
Rozumiem.
Czyli najpierw chciał wykorzystać Harry’ego, ale tu do akcji wkraczam ja. Nadal
nie trzyma się tu kupy.
- Miałem nadzieję, że jesteś bardziej bezbronną dziewczyną, ale
widocznie się myliłem – poczułam muśnięcie jego ust na szyi – Nie szkodzi, wolę
takie.
- Kurwa, jesteś świrem – mruknęłam. Poczułam, jak chwyta mnie
za pupę i zaczyna przyciskać mnie bardziej do siebie – Pomocy ! To Wariat ! –
krzyknęłam, mając nadzieję, że ktoś mnie usłyszy. Zawiodłam się. Wokół było
pusto. BEZ JAJ ! Niezły wybrał sobie czas na pogawędki ze mną. Jedyną nadzieją
był dla mnie Liam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz