sobota, 8 lutego 2014

6♥

Viv
            Usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Mruknęłam coś przez sen. Pomału wracała do mnie rzeczywistość. Byłam w swoim pokoju. Ktoś wszedł, ale nie odzywał się. Podniosłam się z łóżka i przetarłam oczy. Zerknęłam na gościa.
- Liam – powiedziałam,  ziewając – Co tam ?
            Wpatrywał się we mnie zszokowany, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
- Wybacz – powiedział gorzko – Chyba przeszkadzam.
            Spojrzałam się na niego zdziwiona, ale jego już nie było. Wyleciał z pokoju niczym torpeda. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko wyglądało normalnie. Nagle zauważyłam Harry’ego i wszystkie wydarzenia z nocy powróciły do mnie z podwójną mocą. Naraz się ożywiłam i zerwałam z łóżka. Poleciałam za Liam’em, chcąc wytłumaczyć mu to całe zajście. Nie chciałam, by myślał o mnie w zły sposób. Zbiegłam po schodach w samej piżamie, w spodenkach i bluzce na ramiączkach. Przeżyłam szok termiczny, czując na ciele podmuchy zimnego powietrza. Zapragnęłam wrócić pod moją cieplusią kołdrę. Znalazłam się w salonie, ale po Liam’ie ani śladu. Wybiegłam przed dom, chcąc go zatrzymać, ale Liam już odjechał, a ja westchnęłam zrezygnowana. Wróciłam do domu. Wytłumaczę mu wszystko później.
Zauważyłam karteczkę na stoliku i przeczytałam ją : Pojechaliśmy do Kate. Kiedy się wreszcie wyśpicie, śpiochy, to dołączcie do nas. 
            Rozpoznałam pismo.  Diana. Choć pierwsze zdanie wyglądało mi na pismo Louisa…
Wróciłam zmęczona do łóżka i szybko zasnęłam. Obudziłam się po jakiejś godzinie i uznałam, że dłużej już nie dam rady spać, co było dla mnie ogromnym szokiem. Zeszłam do kuchni i nalałam sobie coli.  Poszłam do salonu i odłożyłam szklankę na półkę. Było strasznie cicho. Wszyscy poszli do Kate, a ja głupia śpię do południa. Byłam zła na samą siebie.
            Nagle poczułam, jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie w mocnym uścisku, unieszkodliwiając moje ręce.
- Harry – syknęłam. Tylko on mógł teraz być w domu. Widocznie jeszcze nie wytrzeźwiał, albo lunatykuje. Wydaje mi się, że to pierwsze.
Nie usłyszałam od niego żadnej odpowiedzi, za to poczułam ciepły oddech na ramieniu. Obróciłam lekko głowę, chcąc sprawdzić kto taki mnie trzyma w uścisku.  Zauważyłam tylko kawałek czarnego materiału. Nagle się przeraziłam. Chciałam od niego uciec, ale na nic. Przyciągnął mnie do siebie jeszcze mocniej i drugą  ręką zaczął wędrować po moim ciele. Krzyknęłam przerażona, próbując się wyrwać. Na nic. Zaczęłam gorączkowo się zastanawiać, co robić. Wybrałam jedyną opcję – specjalny atak kobiet – zamachnęłam się z całej siły i kopnęłam go w krocze. Zwinął się z bólu, a ja jak najszybciej od niego odbiegłam. Odwróciłam się. Zauważyłam średniego wzrostu  mężczyznę, to było już pewne,  lecz na głowę miał założoną kominiarkę, więc nie mogłam poznać jego tożsamości. Był umięśniony, co widać było przez obcisły tiszert.
- Kate ! – zawołał Harry, zbiegając po schodach. Widocznie usłyszał mój krzyk.
            Szybko rozeznał się w sytuacji. Złapał najbliższy wazon i zamachnął się, chcąc unieszkodliwić przeciwnika. Niestety, tamten w ostatniej chwili uchylił się przed pociskiem, złapał inny wazon i z całej siły przywalił Harry’emu w głowę. Ten upadł na ziemię. Na podłodze wokół niego tworzyła się kałuża krwi. Wszędzie znajdowały się odłamki wazonu. Zakryłam dłonią usta, które bezgłośnie krzyczały. Z oczu strumieniami pociekły mi łzy. Napastnik odnalazł mnie wzrokiem i pewnym krokiem zaczął się do mnie zbliżać. Zostałam sama. On mnie zabije. Co powinnam zrobić ? 
            Telefon. Odnajdę telefon… Ale na to nie ma czasu. Muszę po prostu uciec.  Szybko ustawiłam się w pozycji atakującej, czas pokazać, czego nauczyłam się na sztukach walki. Musiałam się skupić na walce.  Przewidzieć ruchy przeciwnika. Czekałam, aż zbliży się do mnie.  Kiedy już dzieliło nas zaledwie parę centymetrów zrobiłam szybki obrót i otwartą dłonią uderzyłam go w bok pod żebrami.  Nie zrobiło mu to zbytniej szkody, ale mój ruch wprawił go w zdumienie, co mogłam wykorzystać i pobiec czym prędzej w kierunku wyjścia. Niestety, mój przeciwnik szybko się otrząsnął i ruszył za mną. Pociągnął mnie za włosy. Syknęłam z bólu. Złapał mnie za ręce i wykręcił je. Poczułam przeraźliwy ból.  Zrobiłam taneczny obrót, uderzając go łokciem w klatkę piersiową. Oswobodziłam się z jego uchwytu, ale znajdowałam się twarzą w twarz z nim. Szybko znów chwycił mnie za dłonie i całym swoim ciałem naparł na mnie, przygniatając mnie do ściany.
 Nie mogłam oddychać.  Czułam na sobie jedynie jego ciężkie ciało. Był naprawdę silny. Musiałam coś szybko wymyślić. Mój napastnik myślał, że już wygrał, bo zaśmiał się cicho i jedną ręką złapał mnie za pierś.  Kipiało we mnie.  W jednej chwili cały plan ukazał się w mojej głowie.  Nadepnęłam mu na nogę, co sprawiło, że trochę się odsunął. Wykorzystałam sytuację i z całej siły przywaliłam mu kolanem w brzuch. Zgiął się wpół, a ja szybko od niego uciekłam. Niestety, zdążył jeszcze złapać mnie za bluzkę. Porwała się na szwie z boku. Modliłam się tylko, by mi do końca nie spadła, bo świeciłabym na około gołymi cyckami.
Musiałam znaleźć jakąś potencjalną broń. Podniosłam z ziemi odłamek wazonu i odwróciłam się do mojego przeciwnika, grożąc mu nią.  Oniemiałam, gdy stał już za mną. Uśmiechnął się triumfująco i złapał za moją broń. Trzymałam ją z całej siły, a on wcale nie odpuszczał. Ostry kawałek wbijał się w jego dłoń, z której kapał na podłogę strumień krwi. Ciągle uśmiechał się, jak szalony. Nie wytrzymałam i wypuściłam szkło. On szybko zamachnął się, a ja zamknęłam oczy, czekając na uderzenie. Poczułam jak na moim prawym policzku rozwiera się skóra. Ciepły płyn spływał po mojej twarz. Czułam lekkie szczypanie, kiedy z raną łączyła się łza. Spojrzałam na napastnika. Byłam wściekła, a on uśmiechał się szaleńczo.  Walnęłam go z całej siły stopą w klatkę piersiową, wrzeszcząc zaciekle. On zachłysnął się powietrzem i próbował złapać oddech. Szybko rzuciłam się w stronę schodów.
 Teraz to moja jedyna droga ucieczki.  Wbiegałam szybko, co dwa stopnie. Nagle ktoś złapał mnie za nogę i pociągnął  w dół. Upadłam, mocno uderzając czołem o schodek. Przewróciłam się na plecy i zauważyłam go z wrogą miną.  Z kącika ust spływała mu strużka krwi. Nie był już zadowolony. Widocznie za długo stawiam mu opór. Ogarnęła mnie przeraźliwa złość. Nie mogłam już znieść tego potwora. Kopnęłam go w łydkę, a on zatoczył się do tyłu. Od razu stanęłam na równe nogi i pobiegłam do łazienki. Tam zamknęłam drzwi na klucz i szybko się od nich oddaliłam. Nagle klamka zaczęła się poruszać. Wiedziałam, że łatwo będzie mu się tu dostać. Wystarczy, że mocniej naprze na drzwi. Był silny, ale poobijany. Może już  będzie miał dość? Uzna, że to bezwartościowe ? Czekałam w napięciu. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Złapałam szczotkę od kibla i usiadłam pod przeciwległą, od drzwi, ścianą. Czekałam na najgorsze. Łzy spływały mi po twarzy ciurkiem. Szlochałam w niebogłosy.
-Kurwa ! – usłyszałam po kilku minutach zmagania się z klamką. Może to była moja nadzieja ? Może to był koniec ?
            Nastąpiła cisza. Chyba sobie odpuścił, ale za bardzo bałam się wychodzić. Cała się trzęsłam, a w głowie mi się kręciło.  To chyba moje jedyne szczęście dzisiaj. Schowałam twarz w dłoniach i ryczałam, niczym małe dziecko, ciesząc się, że to prawdopodobnie już koniec.
*
Viv
            Minęło parę godzin.  Było już ciemno, to wiedziałam. Już nie kontaktowałam ze światem. Łzy zaschły na mojej twarzy, razem z krwią, a oczy nie były już w stanie dalej ronić łzy.  Siedziałam z podciągniętymi nogami i schowaną twarzą w rękach. Usłyszałam krzątaninę na dole. Nie obchodziło mnie już nic. Mógł nawet wrócić ten potwór po mnie. Miałam to wszystko gdzieś. Chciałam umrzeć… Chciałam zapomnieć... Usłyszałam, jak ktoś woła „Zajmijcie się Harry’m. Ja poszukam Viv.” Zrobiło mi się ciepło na sercu, słysząc te słowa, ten głos, ale nie wiedziałam kto to powiedział, ani co mogły znaczyć.  Czułam się jak małe dziecko, co nic nie rozumie.
- Viv ! – ktoś wołał. Chyba chodzi mu o mnie. Odpowiedziałabym, ale nawet nie miałam siły się odezwać.  – Vivienne ! Gdzie jesteś ?!
            Słyszałam, jak klamka się poruszyła, a po moim ciele przeszedł dreszcz przerażenia. Ktoś zaczął stukać w drzwi i wołać moje imię.
- Viv ! Wiem, że tam jesteś ! – wołał z przejęciem – Proszę otwórz mi ! To ja Liam. Vivienne odezwij się.
            Nie mogłam. Liam… Imię wydawało się takie znajome. Nagle rozległ się huk. Ktoś z całej siły napierał na drzwi, próbując je otworzyć. Po którymś razie się udało.
- Viv… - odezwał się przerażony.
            Podniosłam głowę i spojrzałam się na niego, mrużąc oczy.
- Liam – odpowiedziałam zachrypniętym głosem.
            Wpatrywał się we mnie z bólem. Czy ja mu coś zrobiłam ?  Podszedł do mnie bliżej, ukląkł przy mnie i dotknął mojej twarzy. Poczułam ciepło. W końcu. Nagle zrozumiałam, co mi się przytrafiło. Z oczu znów pociekły mi łzy.
- Liam – szepnęłam, szlochając. Przytuliłam się  mocno do niego. Chciałam poczuć, że ktoś tu jest. Ktoś kto nie pozwoli mnie już więcej skrzywdzić.
- Ćś.. – uspokajał mnie Liam – już wszystko w porządku. Jestem tu – Okrył mnie swoją bluzą -Przepraszam. Nie pozwolę już więcej, aby ktoś cię dotknął.
            Podniósł mnie z ziemi i zaniósł po schodach.
- Harry… - odparłam nagle.
- Nie martw się – odpowiedział mi Liam – Nic mu nie będzie.
            Nie wiedziałam, czy jest tego pewien, czy tylko przypuszcza, ale uwierzyłam mu i poczułam się spokojniejsza.  Zamknęłam oczy. Byłam taka zmęczona, nie miałam już siły.
- Viv, nie usypiaj – szepnął mi do ucha.
- Tylko na chwilę – odparłam – Zamknę tylko oczy.
            Zasnęłam, a cały dzisiejszy koszmar uleciał.
*
            Obudziłam się, gdy ktoś przenosił mnie na łóżko.  Nie otworzyłam oczu, ale słyszałam dźwięki.
- Nic jej nie będzie, nie musi się pan martwić – odezwał się gruby, męski głos – Niech pan z nią posiedzi. W każdej chwili może się obudzić.
- Dziękuję, doktorze – odpowiedział cicho.
            Usłyszałam, jak drzwi się zamykają. Poczułam na policzku czyjąś ciepłą dłoń.
- Zostań ze mną – powiedziałam cicho, wciąż z zamkniętymi oczami . Dłoń zastygła w bezruchu. 
Otworzyłam oczy. Nade mną stał Liam i wpatrywał się we mnie zdziwiony. Jedną ręką gładził mnie po policzku.
- Już cię samej nie zostawię- szepnął.
            Zamknęłam szczęśliwa oczy.
- Jestem taka zmęczona – powiedziałam.
- To   śpij – odpowiedział – Ja będę nad tobą czuwał.
            Pokręciłam głową. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że Liam jest zdziwiony moją reakcją. Próbowałam się trochę przesunąć, ale poczułam ból. Nagle zauważyłam, jedną rękę mam zabandażowaną.  Wtedy zaczęłam odczuwać inne rzeczy. Dotknęłam druga dłonią  swojego policzka. W miejscu rany miałam ogromny plaster, a na głowie bandaż.
- Nie ruszaj się – polecił mi Liam – Masz złamaną rękę.
            Wtedy sobie nagle coś przypomniałam.
- Co z Harry’m  ?- zapytałam, podnosząc się.
             Liam złapał mnie za ramiona i przygwoździł do łóżka.
- Mówiłem, żebyś się nie ruszała – odezwał się opiekuńczo – Harry’emu nic nie jest. Ma tylko rozciętą głowę i lekkie wstrząśnienie mózgu.
            Odetchnęłam z ulgą. Przynajmniej żyje.  Znów zaczęłam się posuwać na łóżku.
- Viv… - rzucił oskarżycielsko Liam.
- Już – mruknęłam i poklepałam miejsce obok siebie – Połóż się ze mną.
- Co ?- zapytał zdezorientowany.
- Połóż się ze mną- powtórzyłam.
- Vivienne – jęknął.
- Proszę – powiedziałam błagalnie – Chcę czuć kogoś obok, jak śpię.
- To może zawołać Harry’ego – syknął jadowicie, co bardzo mnie rozbawiło.
- Nie. Chcę ciebie – powiedziałam stanowczo, a on spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Zgoda – ułożył się obok mnie, a ja od razu się do niego wtuliłam i zamknęłam oczy.
- Jesteś moim bohaterem – mruknęłam sennie.
- Przykro mi, ale nie wydaję mi się – powiedział smutno – Nie uratowałem cię.

- Zamknij się, Payne – mruknęłam – Wiem swoje – poczułam jak jego klatka piersiowa unosi się w śmiechu. Uśmiechnęłam się – Pamiętaj, że nadal wierzę, że to ty będziesz z Kate – dodałam i poczułam, jak zamiera. Czułam się dobrze, gdy on był koło mnie. Zasnęłam nim Liam zdążył mi odpowiedzieć.
___________________________________
No i co sądzicie?
Akcja się rozkręciła?
Macie pomysły, co może dziać się dalej ?
Przeczytałeś? 
 To SKOMENTUJ!

1 komentarz:

  1. "- Już cię samej nie zostawię- szepnął.
    Zamknęłam szczęśliwa oczy.
    - Jestem taka zmęczona – powiedziałam.
    - To śpij – odpowiedział – Ja będę nad tobą czuwał."
    I te znajome motylki w brzuchu!
    kocham <3
    Akcja rozkręciła się genialnie!
    Co dalej? Nie wiem... Twoje opowiadanie...W twoich rękach losy bohaterów!
    Pisz i nie pytaj sie czytelników co ma być dalej!
    MASZ NAS ZASKOCZYĆ !
    rewelacja ♥
    pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń