♥
Viv
Usłyszałam
ciche pukanie do drzwi. Mruknęłam coś przez sen. Pomału wracała do mnie
rzeczywistość. Byłam w swoim pokoju. Ktoś wszedł, ale nie odzywał się.
Podniosłam się z łóżka i przetarłam oczy. Zerknęłam na gościa.
- Liam – powiedziałam, ziewając – Co tam ?
Wpatrywał
się we mnie zszokowany, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
Spojrzałam
się na niego zdziwiona, ale jego już nie było. Wyleciał z pokoju niczym torpeda.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko wyglądało normalnie. Nagle
zauważyłam Harry’ego i wszystkie wydarzenia z nocy powróciły do mnie z podwójną
mocą. Naraz się ożywiłam i zerwałam z łóżka. Poleciałam za Liam’em, chcąc
wytłumaczyć mu to całe zajście. Nie chciałam, by myślał o mnie w zły sposób.
Zbiegłam po schodach w samej piżamie, w spodenkach i bluzce na ramiączkach.
Przeżyłam szok termiczny, czując na ciele podmuchy zimnego powietrza.
Zapragnęłam wrócić pod moją cieplusią kołdrę. Znalazłam się w salonie, ale po
Liam’ie ani śladu. Wybiegłam przed dom, chcąc go zatrzymać, ale Liam już
odjechał, a ja westchnęłam zrezygnowana. Wróciłam do domu. Wytłumaczę mu
wszystko później.
Zauważyłam karteczkę na stoliku i
przeczytałam ją : Pojechaliśmy do Kate. Kiedy się wreszcie wyśpicie, śpiochy,
to dołączcie do nas.
Rozpoznałam
pismo. Diana. Choć pierwsze zdanie
wyglądało mi na pismo Louisa…
Wróciłam zmęczona do łóżka i
szybko zasnęłam. Obudziłam się po jakiejś godzinie i uznałam, że dłużej już nie
dam rady spać, co było dla mnie ogromnym szokiem. Zeszłam do kuchni i nalałam
sobie coli. Poszłam do salonu i odłożyłam
szklankę na półkę. Było strasznie cicho. Wszyscy poszli do Kate, a ja głupia
śpię do południa. Byłam zła na samą siebie.
Nagle
poczułam, jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie w mocnym
uścisku, unieszkodliwiając moje ręce.
- Harry – syknęłam. Tylko on mógł
teraz być w domu. Widocznie jeszcze nie wytrzeźwiał, albo lunatykuje. Wydaje mi
się, że to pierwsze.
Nie usłyszałam od
niego żadnej odpowiedzi, za to poczułam ciepły oddech na ramieniu. Obróciłam
lekko głowę, chcąc sprawdzić kto taki mnie trzyma w uścisku. Zauważyłam tylko kawałek czarnego materiału.
Nagle się przeraziłam. Chciałam od niego uciec, ale na nic. Przyciągnął mnie do
siebie jeszcze mocniej i drugą ręką
zaczął wędrować po moim ciele. Krzyknęłam przerażona, próbując się wyrwać. Na
nic. Zaczęłam gorączkowo się zastanawiać, co robić. Wybrałam jedyną opcję –
specjalny atak kobiet – zamachnęłam się z całej siły i kopnęłam go w krocze.
Zwinął się z bólu, a ja jak najszybciej od niego odbiegłam. Odwróciłam się.
Zauważyłam średniego wzrostu mężczyznę,
to było już pewne, lecz na głowę miał
założoną kominiarkę, więc nie mogłam poznać jego tożsamości. Był umięśniony, co
widać było przez obcisły tiszert.
- Kate ! – zawołał Harry,
zbiegając po schodach. Widocznie usłyszał mój krzyk.
Szybko
rozeznał się w sytuacji. Złapał najbliższy wazon i zamachnął się, chcąc
unieszkodliwić przeciwnika. Niestety, tamten w ostatniej chwili uchylił się
przed pociskiem, złapał inny wazon i z całej siły przywalił Harry’emu w głowę.
Ten upadł na ziemię. Na podłodze wokół niego tworzyła się kałuża krwi. Wszędzie
znajdowały się odłamki wazonu. Zakryłam dłonią usta, które bezgłośnie
krzyczały. Z oczu strumieniami pociekły mi łzy. Napastnik odnalazł mnie
wzrokiem i pewnym krokiem zaczął się do mnie zbliżać. Zostałam sama. On mnie
zabije. Co powinnam zrobić ?
Telefon.
Odnajdę telefon… Ale na to nie ma czasu. Muszę po prostu uciec. Szybko ustawiłam się w pozycji atakującej,
czas pokazać, czego nauczyłam się na sztukach walki. Musiałam się skupić na
walce. Przewidzieć ruchy przeciwnika.
Czekałam, aż zbliży się do mnie. Kiedy
już dzieliło nas zaledwie parę centymetrów zrobiłam szybki obrót i otwartą
dłonią uderzyłam go w bok pod żebrami.
Nie zrobiło mu to zbytniej szkody, ale mój ruch wprawił go w zdumienie,
co mogłam wykorzystać i pobiec czym prędzej w kierunku wyjścia. Niestety, mój
przeciwnik szybko się otrząsnął i ruszył za mną. Pociągnął mnie za włosy.
Syknęłam z bólu. Złapał mnie za ręce i wykręcił je. Poczułam przeraźliwy ból. Zrobiłam taneczny obrót, uderzając go łokciem
w klatkę piersiową. Oswobodziłam się z jego uchwytu, ale znajdowałam się twarzą
w twarz z nim. Szybko znów chwycił mnie za dłonie i całym swoim ciałem naparł
na mnie, przygniatając mnie do ściany.
Nie mogłam oddychać. Czułam na sobie jedynie jego ciężkie ciało.
Był naprawdę silny. Musiałam coś szybko wymyślić. Mój napastnik myślał, że już
wygrał, bo zaśmiał się cicho i jedną ręką złapał mnie za pierś. Kipiało we mnie. W jednej chwili cały plan ukazał się w mojej
głowie. Nadepnęłam mu na nogę, co
sprawiło, że trochę się odsunął. Wykorzystałam sytuację i z całej siły
przywaliłam mu kolanem w brzuch. Zgiął się wpół, a ja szybko od niego uciekłam.
Niestety, zdążył jeszcze złapać mnie za bluzkę. Porwała się na szwie z boku.
Modliłam się tylko, by mi do końca nie spadła, bo świeciłabym na około gołymi
cyckami.
Musiałam znaleźć
jakąś potencjalną broń. Podniosłam z ziemi odłamek wazonu i odwróciłam się do
mojego przeciwnika, grożąc mu nią.
Oniemiałam, gdy stał już za mną. Uśmiechnął się triumfująco i złapał za
moją broń. Trzymałam ją z całej siły, a on wcale nie odpuszczał. Ostry kawałek
wbijał się w jego dłoń, z której kapał na podłogę strumień krwi. Ciągle
uśmiechał się, jak szalony. Nie wytrzymałam i wypuściłam szkło. On szybko
zamachnął się, a ja zamknęłam oczy, czekając na uderzenie. Poczułam jak na moim
prawym policzku rozwiera się skóra. Ciepły płyn spływał po mojej
twarz. Czułam lekkie szczypanie, kiedy z raną łączyła się łza. Spojrzałam na
napastnika. Byłam wściekła, a on uśmiechał się szaleńczo. Walnęłam go z całej siły stopą w klatkę
piersiową, wrzeszcząc zaciekle. On zachłysnął się powietrzem i próbował złapać
oddech. Szybko rzuciłam się w stronę schodów.
Teraz to moja jedyna droga ucieczki. Wbiegałam szybko, co dwa stopnie. Nagle ktoś
złapał mnie za nogę i pociągnął w dół.
Upadłam, mocno uderzając czołem o schodek. Przewróciłam się na plecy i
zauważyłam go z wrogą miną. Z kącika ust
spływała mu strużka krwi. Nie był już zadowolony. Widocznie za długo stawiam mu
opór. Ogarnęła mnie przeraźliwa złość. Nie mogłam już znieść tego potwora.
Kopnęłam go w łydkę, a on zatoczył się do tyłu. Od razu stanęłam na równe nogi
i pobiegłam do łazienki. Tam zamknęłam drzwi na klucz i szybko się od nich
oddaliłam. Nagle klamka zaczęła się poruszać. Wiedziałam, że łatwo będzie mu
się tu dostać. Wystarczy, że mocniej naprze na drzwi. Był silny, ale poobijany.
Może już będzie miał dość? Uzna, że to bezwartościowe ? Czekałam w
napięciu. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Złapałam szczotkę od kibla i
usiadłam pod przeciwległą, od drzwi, ścianą. Czekałam na najgorsze. Łzy
spływały mi po twarzy ciurkiem. Szlochałam w niebogłosy.
-Kurwa ! – usłyszałam po kilku
minutach zmagania się z klamką. Może to była moja nadzieja ? Może to był koniec
?
Nastąpiła
cisza. Chyba sobie odpuścił, ale za bardzo bałam się wychodzić. Cała się
trzęsłam, a w głowie mi się kręciło. To
chyba moje jedyne szczęście dzisiaj. Schowałam twarz w dłoniach i ryczałam,
niczym małe dziecko, ciesząc się, że to prawdopodobnie już koniec.
*
Viv
Minęło
parę godzin. Było już ciemno, to
wiedziałam. Już nie kontaktowałam ze światem. Łzy zaschły na mojej twarzy,
razem z krwią, a oczy nie były już w stanie dalej ronić łzy. Siedziałam z podciągniętymi nogami i schowaną
twarzą w rękach. Usłyszałam krzątaninę na dole. Nie obchodziło mnie już nic.
Mógł nawet wrócić ten potwór po mnie. Miałam to wszystko gdzieś. Chciałam
umrzeć… Chciałam zapomnieć... Usłyszałam, jak ktoś woła „Zajmijcie się Harry’m.
Ja poszukam Viv.” Zrobiło mi się ciepło na sercu, słysząc te słowa, ten głos,
ale nie wiedziałam kto to powiedział, ani co mogły znaczyć. Czułam się jak małe dziecko, co nic nie
rozumie.
- Viv ! – ktoś wołał. Chyba
chodzi mu o mnie. Odpowiedziałabym, ale nawet nie miałam siły się odezwać. – Vivienne ! Gdzie jesteś ?!
Słyszałam,
jak klamka się poruszyła, a po moim ciele przeszedł dreszcz przerażenia. Ktoś
zaczął stukać w drzwi i wołać moje imię.
- Viv ! Wiem, że tam jesteś ! –
wołał z przejęciem – Proszę otwórz mi ! To ja Liam. Vivienne odezwij się.
Nie
mogłam. Liam… Imię wydawało się takie znajome. Nagle rozległ się huk. Ktoś z
całej siły napierał na drzwi, próbując je otworzyć. Po którymś razie się udało.
- Viv… - odezwał się przerażony.
Podniosłam
głowę i spojrzałam się na niego, mrużąc oczy.
- Liam – odpowiedziałam
zachrypniętym głosem.
Wpatrywał
się we mnie z bólem. Czy ja mu coś zrobiłam ?
Podszedł do mnie bliżej, ukląkł przy mnie i dotknął mojej twarzy.
Poczułam ciepło. W końcu. Nagle zrozumiałam, co mi się przytrafiło. Z oczu znów
pociekły mi łzy.
- Liam – szepnęłam, szlochając.
Przytuliłam się mocno do niego. Chciałam
poczuć, że ktoś tu jest. Ktoś kto nie pozwoli mnie już więcej skrzywdzić.
- Ćś.. – uspokajał mnie Liam –
już wszystko w porządku. Jestem tu – Okrył mnie swoją bluzą -Przepraszam. Nie
pozwolę już więcej, aby ktoś cię dotknął.
Podniósł
mnie z ziemi i zaniósł po schodach.
- Harry… - odparłam nagle.
- Nie martw się – odpowiedział mi
Liam – Nic mu nie będzie.
Nie
wiedziałam, czy jest tego pewien, czy tylko przypuszcza, ale uwierzyłam mu i
poczułam się spokojniejsza. Zamknęłam
oczy. Byłam taka zmęczona, nie miałam już siły.
- Viv, nie usypiaj – szepnął mi
do ucha.
- Tylko na chwilę – odparłam –
Zamknę tylko oczy.
Zasnęłam,
a cały dzisiejszy koszmar uleciał.
*
Obudziłam
się, gdy ktoś przenosił mnie na łóżko.
Nie otworzyłam oczu, ale słyszałam dźwięki.
- Nic jej nie będzie, nie musi
się pan martwić – odezwał się gruby, męski głos – Niech pan z nią posiedzi. W
każdej chwili może się obudzić.
- Dziękuję, doktorze – odpowiedział
cicho.
Usłyszałam,
jak drzwi się zamykają. Poczułam na policzku czyjąś ciepłą dłoń.
- Zostań ze mną – powiedziałam
cicho, wciąż z zamkniętymi oczami . Dłoń zastygła w bezruchu.
Otworzyłam oczy.
Nade mną stał Liam i wpatrywał się we mnie zdziwiony. Jedną ręką gładził mnie
po policzku.
- Już cię samej nie zostawię-
szepnął.
Zamknęłam
szczęśliwa oczy.
- Jestem taka zmęczona –
powiedziałam.
- To śpij – odpowiedział – Ja będę nad tobą
czuwał.
Pokręciłam
głową. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że Liam jest zdziwiony moją reakcją.
Próbowałam się trochę przesunąć, ale poczułam ból. Nagle zauważyłam, jedną rękę
mam zabandażowaną. Wtedy zaczęłam
odczuwać inne rzeczy. Dotknęłam druga dłonią
swojego policzka. W miejscu rany miałam ogromny plaster, a na głowie
bandaż.
- Nie ruszaj się – polecił mi
Liam – Masz złamaną rękę.
Wtedy
sobie nagle coś przypomniałam.
- Co z Harry’m ?- zapytałam, podnosząc się.
Liam złapał mnie za ramiona i przygwoździł do
łóżka.
- Mówiłem, żebyś się nie ruszała
– odezwał się opiekuńczo – Harry’emu nic nie jest. Ma tylko rozciętą głowę i
lekkie wstrząśnienie mózgu.
Odetchnęłam
z ulgą. Przynajmniej żyje. Znów zaczęłam
się posuwać na łóżku.
- Viv… - rzucił oskarżycielsko
Liam.
- Już – mruknęłam i poklepałam
miejsce obok siebie – Połóż się ze mną.
- Co ?- zapytał zdezorientowany.
- Połóż się ze mną- powtórzyłam.
- Vivienne – jęknął.
- Proszę – powiedziałam błagalnie
– Chcę czuć kogoś obok, jak śpię.
- To może zawołać Harry’ego –
syknął jadowicie, co bardzo mnie rozbawiło.
- Nie. Chcę ciebie – powiedziałam
stanowczo, a on spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Zgoda – ułożył się obok mnie, a
ja od razu się do niego wtuliłam i zamknęłam oczy.
- Jesteś moim bohaterem –
mruknęłam sennie.
- Zamknij się, Payne – mruknęłam
– Wiem swoje – poczułam jak jego klatka piersiowa unosi się w śmiechu.
Uśmiechnęłam się – Pamiętaj, że nadal wierzę, że to ty będziesz z Kate –
dodałam i poczułam, jak zamiera. Czułam się dobrze, gdy on był koło mnie.
Zasnęłam nim Liam zdążył mi odpowiedzieć.
___________________________________
No i co sądzicie?
Akcja się rozkręciła?
Macie pomysły, co może dziać się dalej ?
Przeczytałeś?
To SKOMENTUJ!
"- Już cię samej nie zostawię- szepnął.
OdpowiedzUsuńZamknęłam szczęśliwa oczy.
- Jestem taka zmęczona – powiedziałam.
- To śpij – odpowiedział – Ja będę nad tobą czuwał."
I te znajome motylki w brzuchu!
kocham <3
Akcja rozkręciła się genialnie!
Co dalej? Nie wiem... Twoje opowiadanie...W twoich rękach losy bohaterów!
Pisz i nie pytaj sie czytelników co ma być dalej!
MASZ NAS ZASKOCZYĆ !
rewelacja ♥
pozdrawiam :*