Wstałam rano przecierając lekko oczy, odruchowo sięgnęłam w stronę szafki na której leżał telefon, włączyłam go. Pełno nieodebranych wiadomości, połączeń, głównie od Louis'a ale od reszty też było po kilka, każdy musiał być zszokowany tak nagłą zmianą mojej decyzji i nagłym wylotem. Spakowałam walizki i wyleciałam, muszą sądzić, że jestem niezłą wariatką. Przeglądałam mniej więcej wszystkie SMS'y i zobaczyłam te od Liama;
"Wiktoria już wraca do domu, zadzwoń a wszystko Ci wyjaśnię. Tęsknimy"
Napisali do mnie wszyscy, słodcy byli, prawdziwi przyjaciele, szkoda tylko, że Louis, ten który powinien zawsze być przy mnie, starać się, wspierać mnie, tak po prostu mnie wystawił, nie pozostawił mi wyboru, sprawił, że musiałam odejść, zostawić to wszystko. Chwile ochłonęłam, ponieważ znów zbierało mi się na płacz. Zadzwoniłam do Peyne'a tak jak mnie o to poprosił, wytłumaczył mi wszystko co się wczoraj stało a ja poczułam się jeszcze gorzej. Mówił mi, że Lou mu się zwierzał i Wiki do wszystkiego się przyznała, że to wszystko był JEJ wina. Zrobiło mi się głupio, bo tak właściwie to co ja zrobiłam? Nie dałam mu niczego wytłumaczyć, naskoczyłam na niego i zachowywałam się jak bachor. Musiałam do niego zadzwonić, przeprosić za moje zachowanie, chciałam zebrać się na odwagę przeprosić, ale tak strasznie się tego bałam. Nie miałam nikogo z kim mogłam teraz pogadać, wszyscy nadal siedzieli w Londynie. Zadzwonił telefon, impulsywnie chyba z głupią nadzieją, że zadzwoni Lou.
- Cześć jak się czujesz? - zapytał głos w słuchawce.
- Dziękuje, że zadzwoniłeś Niall. - odpowiedziałam od razu, gadała z nim przez godzinę, zwierzyłam mu się ze wszystkiego, jak się czułam wtedy tamtego dnia, czego się dowiedziałam, jak się czuje teraz, pytałam o poradę czy powinnam zadzwonić do Lou, pytałam o atmosferę panującą w domu po moim wyjeździe, w między czasie Niall opowiedział mi, że ma polskie korzenie co bardzo mnie ucieszyło. Zakończyłam rozmowę z Niall'em po tych wszystkich zwierzeniach i gorącym pożegnaniu. Zeszłam na dół, musiałam wyjaśnić jakoś rodzicom ten powrót i to co się tam stało, o dziwo przyjęli to dość lekko i ciągle powtarzali, że będzie to dla mnie dobra nauczka na przyszłość, abym więcej nie popełniała takich błędów, powtarzali mi ciągle, że jestem już prawie dorosła i powinnam decydować o swoim życiu, prawda jest taka, że mam dopiero 17 lat! Po rozmowie z rodzicami coraz bardziej docierał do mnie fakt... Mój związek z Lou nie przetrwa. Mam 17 lat on ma 22! Znajdzie sobie kogoś w wieku bardziej zbliżonym do siebie lub znudzi mu się taka gówniara jak ja. Jeśli nasz związek wyjdzie na jaw to rozpęta się istne piekło, przecież dla gazet głównym tematem będzie mój wiek!
Cały dzień o tym myślałam, nie mogłam się skupić. Wszystko wypadało mi z rąk, rozbolała mnie głowa, to nie był mój najlepszy dzień. Wieczorem udałam się pod prysznic miałam nadzieje, że chociaż on przyniesie mi trochę ukojenia. Chłodny strumień wody spływał po moim ciele dając mi zapomnieć o tych wszystkich wydarzeniach, najlepszy moment tego przeklętego dnia. Ułożyłam się na łóżku, przebrana w wygodną pidżamę. Nie mogłam usnąć, wierciłam się na łóżku nie mogąc znaleźć sobie miejsca, łóżko wydawało mi się takie bardziej puste gdy obok nie leżał on. Usnęłam dopiero po zażyciu tabletek nasennych.
Wstałam rano i nie przebierając się zeszłam na dół, na kanapę aby pooglądać telewizje. Przykryta kocem przełączałam programy. Na każdym programie, gadali jakieś durne plotki. "One Direction zakończyli karierę, nie wytrzymali dłużej swojego towarzystwa więc wyjechali" , " Louis Tomlinson wraz ze swoją dziewczyną Eleonor wyjechali na romantyczne wakacje". Wkurzona wyłączyłam telewizor. Już miałam się szykować do położenia się znów do łóżeczka kiedy zadzwonił dzwonek do drzwi.Lekko otworzyłam drzwi aby sprawdzić kto przyszedł, a Zayn już wszedł do środka i mocno mnie przytulił.
- Co ty tu robisz? - zapytałam nie ukrywając zaskoczenia
- Przylecieliśmy ! - na te słowa stanęłam ja słup soli.
- A-a-ale jak to?
/ Przepraszam że długo nic nie dodawałam ale już jest!
Jeśli już przeczytałeś to skomentuj! Dziękuje
środa, 26 lutego 2014
niedziela, 23 lutego 2014
7♥
Kolejny rozdział dodany! :)
Zauważyłam, że mamy dużo wejść, ale nikt nie komentuje!
Jeżeli już tu jesteś i czytasz, proszę zostaw coś od siebie w komentarzu, to naprawdę motywuje. :)
CZYTASZ?
TO SKOMENTUJ!
_______________________________________
♥
Siedziałem
załamany w pokoju Kate. Potworny ból głowy dawał się we znaki, ale miałem to
gdzieś. Wstałem wkurzony i podszedłem do ściany, walnąłem w nią mocno pięścią,
pozbywając się złości. Poczułem przeraźliwy ból w kostkach palców. To może być
moją karą. Podszedłem do Kate i spojrzałem się na nią ze smutkiem.
- Co
ze mnie za mężczyzna – szepnąłem – Nie potrafię obronić dziewczyny, a co już
dopiero swojej własnej. Sam posłałem cię pod tamtą ciężarówkę, wiesz ?
Nieumyślnie, ale ja to zrobiłem – krzyczałem do niej, chcąc by usłyszała
wreszcie prawdę, mimo że mówiłem już to do niej sto razy – Vivienne też przeze
mnie cierpiała. Gdybym tylko był prawdziwym mężczyzną pewnie bym go…
-
Pewnie by cię sukinsyn zabił – przerwał mi Louis, wchodząc do pokoju.
-
Mniejsza z tym – mruknąłem i usiadłem z powrotem na krześle.
-
Jesteś takim głupkiem, Harry – powiedział Louis, siadając na łóżku Kate i
łapiąc ją za rękę – Obwiniasz się za wszystko, co rozegrało się wokół ciebie. A
może tak miało być ? A może to wina jakiejś dziewczynki, która przechodziła
przez pasy i spowolniła ciężarówkę, co spowodowało, że przyjechała dokładnie o
tej godzinie i…
-
Pierdolisz Louis – mruknąłem szybko.
-
Ale z sensem – odparł.
-
Dla mnie już nic nie ma sensu.
-
Teraz to ty pierdolisz, Styles – dodał oskarżycielsko Lou.
- To
co mam robić ? – warknąłem ostro – Wszystko czego się dotykam, rozpada się w
moich dłoniach.
-
Sam wiesz, co masz robić – powiedział, niczym filozof.
-
Wal się – odparłem wrogo i wyszedłem.
Miałem dość tego typu rozmów.
Wszyscy mnie wkurzali, mówiąc że przesadzam. Ale takie jest życie i nie mogę
żyć beztrosko, jak inni. Muszę cierpieć, za to kim jestem… Muszę sprawdzić, co
z Vivienne.
*
Poczłapałem do pokoju Viv. Dzięki
kontaktom i sławie zorganizowaliśmy jej osobny pokój, tak samo zresztą jak
Kate. Zerknąłem przez szybę i
zauważyłem, że nie jest sama. Wszedłem do środka, a Liam od razu spojrzał się
na mnie.
-
Hej – bąknąłem i usiadłem na krześle.
Liam leżał na łóżku z Vivienne,
która przytulała się do niego, śpiąc głęboko. Liam jedną ręką ją obejmował, a
drugą trzymał gazetę.
-
Jak z nią ? – zagadnąłem. Liam odłożył magazyn i zaczął się we mnie poważnie
wpatrywać.
-
Nie najgorzej – odpowiedział – Lekarz mówi, że niedługo wróci do zdrowia.
Niestety, bardzo to przeżyła – dodał z goryczą – i prawdopodobnie odbije się to
na niej.
Pokiwałem ze zrozumieniem głową.
Zastanawiałem się, co powinienem mu powiedzieć. Przeprosić ? Błagać o
wybaczenie ? O karę ?
- Przepraszam
– wymamrotałem zrozpaczony – Powinienem ją uratować.
Liam spojrzał się na mnie zdziwiony.
-
Czemu mnie przepraszasz ?
- Bo
ją kochasz, prawda ? – zapytałem głupio.
Liam wpatrywał się we mnie
zdezorientowany, po czym uśmiechnął się smutno.
- Aż
tak widać ? – zapytał.
- No
jasne – odpowiedziałem – Już wcześniej to zauważyłem. Też bym się tak martwił,
gdyby chodziło o Kate.
-
Więc cieszysz się, że już nie lecę na Kate ? – zagadnął.
-
Oczywiście – odpowiedziałem z uśmiechem.
-
Dziękuję- odparł Liam, a ja spojrzałem się na niego zaskoczony.
- Za
co ?
-
Próbowałeś uratować Viv, przynajmniej starałeś się – odpowiedział, po czym
dodał ze złością – A ja głupi wkurzałem się na nią, że spała z tobą i
specjalnie opóźniałem powrót do domu, by na razie się z nią nie widzieć. To
wszystko przeze mnie.
- To
nie tak, jak myś… - powiedziałem szybko.
-
Wiem, wiem – przerwał mi, machając ręką. Spojrzał się czule na Vivienne – Teraz
postaram się przynajmniej, by zapomniała o tym wszystkim. Niestety, ta rana
będzie jej ciągle przypominać…
Rana ? Jaka rana ? Spojrzałem się na
jej twarz i zauważyłem podłużny plaster, przyklejony na jej policzku. Zostanie
znamię. Liam spojrzał się na mnie smutno.
- Do
końca nie wiedziałem, co czuję – mruknął – Nadal kocham Kate, ale jak przyjaciółkę.
Wczoraj, kiedy odnalazłem Viv zapłakaną, zakrwawioną w łazience – zamknął oczy
i odetchnął głęboko, chcąc odpędzić od siebie tamten widok – Zdałem sobie
sprawę, że nie mógłbym bez niej żyć. Bezinteresownie podbijała moje serce
każdego dnia. A teraz to i tak nie ma znaczenia.
-
Czemu ? – odparłem nagle pobudzony. Czyżby jednak z niej zrezygnował ? Liam
zaśmiał się gorzko.
-
Viv jest za Team’em Late czy tam Kiam, uwierzysz ?
Wpatrywałem się w niego tępo, po
czym wybuchłem śmiechem.
-
Late – znów się zaśmiałem – To było dobre.
-
Przynajmniej lepsze od Hate – wygarnął mi.
Od razu spoważniałem i wycelowałem w
niego palcem.
-
Przegiąłeś – powiedziałem, po czym znów się roześmiałem.
Zauważyłem, że Liam się uśmiechnął.
Znów poczułem tą prawdziwą zespołowo – przyjacielską więź między nami.
Wcześniej dało się wyczuć napięcie. Chyba coś z tego wyjdzie.
Do sali weszła pielęgniarka, kiedy
mnie zauważyła od razu zbeształa, że wstałem z łóżka. Kazała mi wrócić, ale nie
mogłem, bo właśnie do pokoju weszli rodzice Kate.
*
Vivienne się obudziła, a Liam szybko
wstał i odsunął się od łóżka. Rodzice Kate nawet go nie zauważyli, tylko migiem
podlecieli do zaspanej Viv, która jeszcze nie zrozumiała o co chodzi.
- Co
wy tu robicie ? – zapytała.
- No
wiesz co ! – oburzyła się mama Kate – Musieli powiadomić kogoś z rodziny –
Wskazała szybko dłonią mnie i Liama, po czym kontynuowała – Któryś z chłopców
podał nasz numer.
- To
ja ! – zawołał Louis, wchodząc do środka.
Vivienne cała czerwona na twarzy,
patrzyła się na wszystkich.
-
Ale…
-
Wysłałem wiadomość twojemu ojcu – dodał szybko tata Kate – Mam nadzieję, że
odczyta.
-
Mojemu ojcu ?! – zapytała przestraszona.
-
Tak to…
- Co
z Kate ? – zapytała nagle.
-
Bez zmian – burknąłem.
-
Więc nie wrócę do domu – odpowiedziała szybko.
-Ale
nikt ci nie karze teraz wracać, skarbie – odezwała się mama Kate – Zamieszkasz
na razie z nami, a potem…
-
Ale…
-
Nie martw się. Zaopiekujemy się tobą.
-
Ale ja nie chcę – odparła, niczym małe dziecko.
Zauważyłem, że ta rozmowa bardzo ją
wymęczyła. Wpatrywała się we wszystkich półprzytomnym wzrokiem.
-
Zostawcie mnie samą – mruknęła.
-
Vivienne – zaprotestował ojciec Kate.
-
Jestem zmęczona – bez dalszych sprzeczek wszyscy wyszli. Viv odetchnęła z ulgą,
po czym położyła się z powrotem i zamknęła oczy – Wy tez wyjdźcie – dodała –
Wszyscy.
Spełniliśmy jej prośbę, choć Liam
się ociągał. Przed wyjściem wydawało mi się, że zauważyłem na jej policzku
pojedynczą łzę.
*
Viv
Rozpłakałam
się. Nie chciałam zamieszkać z wujostwem, a przyjazd taty pozostaje tylko
kwestią czasu. Zabierze mnie stąd, to
było pewne. Nie chcę wyjeżdżać, dopóki
Kate się nie obudzi. Poza tym spodobało mi się tu. Wreszcie nie czułam się samotna. Miałam tu
przyjaciół. W domu ojciec nigdy nie miał dla mnie czasu, byłam dla niego tylko
zwykłą dziewczyną, którą może zajmować się służba. Nikt z moich rówieśników się
ze mną nie przyjaźnił, może to ze względu na mój charakter. Nikogo tam nie
miałam.
Położyłam
się na plecach i wpatrywałam w sufit. Niedługo to wszystko się skończy. Będę
musiała siedzieć z ciocią i popijać herbatkę, a potem przyjedzie mój paskudny
ojciec i zabierze mnie stąd do jakiegoś wielkiego, pustego domu, bym bawiła się
w chowanego, sama ze sobą.
Wzięłam
głęboki wdech. Muszę coś wymyślić. Nie chcę spędzić ostatnich tu chwil w
szpitalu, albo w domu wujostwa. Kate
pomóż mi…
Nagle
wpadłam na wyśmienity pomysł. Wprawdzie miałam na sobie piżamę, długie spodnie
i bluzkę, ale nie przejmowałam się tym. Szybko zarzuciłam na siebie czyjąś
kurtkę, która leżała na krześle. Otworzyłam okno i spojrzałam się, chcąc ocenić
odległość od ziemi. Znajdowałam się na 1
piętrze, nie było za wysoko. To może być moja nadzieja.
Skoczyłam.
Poczułam ból w kostce, ale nie zważałam na to tylko popędziłam czym prędzej na
bosaka przed siebie.
środa, 19 lutego 2014
Ogłoszenie + fangirling
Dzisiaj nie dodam rozdziału zrobię to jutro ;] Dzisiaj nie dam rady bo jest gala BRIT i dlatego mam fangirling ;p Widzieliście Lou? lfjdhnfjgdxjfl *.* Dobra koniec ogłoszenia ;]
niedziela, 9 lutego 2014
Zwiastun 2
Gotowi na kolejny zwiastun?
Zapowiedź do "Don't Let You Go". Mam nadzieję, że się spodoba. :)
Mojego autorstwa, więc proszę o wyrozumiałość. :D
sobota, 8 lutego 2014
6♥
♥
Viv
Usłyszałam
ciche pukanie do drzwi. Mruknęłam coś przez sen. Pomału wracała do mnie
rzeczywistość. Byłam w swoim pokoju. Ktoś wszedł, ale nie odzywał się.
Podniosłam się z łóżka i przetarłam oczy. Zerknęłam na gościa.
- Liam – powiedziałam, ziewając – Co tam ?
Wpatrywał
się we mnie zszokowany, a ja nie wiedziałam o co chodzi.
Spojrzałam
się na niego zdziwiona, ale jego już nie było. Wyleciał z pokoju niczym torpeda.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Wszystko wyglądało normalnie. Nagle
zauważyłam Harry’ego i wszystkie wydarzenia z nocy powróciły do mnie z podwójną
mocą. Naraz się ożywiłam i zerwałam z łóżka. Poleciałam za Liam’em, chcąc
wytłumaczyć mu to całe zajście. Nie chciałam, by myślał o mnie w zły sposób.
Zbiegłam po schodach w samej piżamie, w spodenkach i bluzce na ramiączkach.
Przeżyłam szok termiczny, czując na ciele podmuchy zimnego powietrza.
Zapragnęłam wrócić pod moją cieplusią kołdrę. Znalazłam się w salonie, ale po
Liam’ie ani śladu. Wybiegłam przed dom, chcąc go zatrzymać, ale Liam już
odjechał, a ja westchnęłam zrezygnowana. Wróciłam do domu. Wytłumaczę mu
wszystko później.
Zauważyłam karteczkę na stoliku i
przeczytałam ją : Pojechaliśmy do Kate. Kiedy się wreszcie wyśpicie, śpiochy,
to dołączcie do nas.
Rozpoznałam
pismo. Diana. Choć pierwsze zdanie
wyglądało mi na pismo Louisa…
Wróciłam zmęczona do łóżka i
szybko zasnęłam. Obudziłam się po jakiejś godzinie i uznałam, że dłużej już nie
dam rady spać, co było dla mnie ogromnym szokiem. Zeszłam do kuchni i nalałam
sobie coli. Poszłam do salonu i odłożyłam
szklankę na półkę. Było strasznie cicho. Wszyscy poszli do Kate, a ja głupia
śpię do południa. Byłam zła na samą siebie.
Nagle
poczułam, jak ktoś obejmuje mnie w pasie i przyciąga do siebie w mocnym
uścisku, unieszkodliwiając moje ręce.
- Harry – syknęłam. Tylko on mógł
teraz być w domu. Widocznie jeszcze nie wytrzeźwiał, albo lunatykuje. Wydaje mi
się, że to pierwsze.
Nie usłyszałam od
niego żadnej odpowiedzi, za to poczułam ciepły oddech na ramieniu. Obróciłam
lekko głowę, chcąc sprawdzić kto taki mnie trzyma w uścisku. Zauważyłam tylko kawałek czarnego materiału.
Nagle się przeraziłam. Chciałam od niego uciec, ale na nic. Przyciągnął mnie do
siebie jeszcze mocniej i drugą ręką
zaczął wędrować po moim ciele. Krzyknęłam przerażona, próbując się wyrwać. Na
nic. Zaczęłam gorączkowo się zastanawiać, co robić. Wybrałam jedyną opcję –
specjalny atak kobiet – zamachnęłam się z całej siły i kopnęłam go w krocze.
Zwinął się z bólu, a ja jak najszybciej od niego odbiegłam. Odwróciłam się.
Zauważyłam średniego wzrostu mężczyznę,
to było już pewne, lecz na głowę miał
założoną kominiarkę, więc nie mogłam poznać jego tożsamości. Był umięśniony, co
widać było przez obcisły tiszert.
- Kate ! – zawołał Harry,
zbiegając po schodach. Widocznie usłyszał mój krzyk.
Szybko
rozeznał się w sytuacji. Złapał najbliższy wazon i zamachnął się, chcąc
unieszkodliwić przeciwnika. Niestety, tamten w ostatniej chwili uchylił się
przed pociskiem, złapał inny wazon i z całej siły przywalił Harry’emu w głowę.
Ten upadł na ziemię. Na podłodze wokół niego tworzyła się kałuża krwi. Wszędzie
znajdowały się odłamki wazonu. Zakryłam dłonią usta, które bezgłośnie
krzyczały. Z oczu strumieniami pociekły mi łzy. Napastnik odnalazł mnie
wzrokiem i pewnym krokiem zaczął się do mnie zbliżać. Zostałam sama. On mnie
zabije. Co powinnam zrobić ?
Telefon.
Odnajdę telefon… Ale na to nie ma czasu. Muszę po prostu uciec. Szybko ustawiłam się w pozycji atakującej,
czas pokazać, czego nauczyłam się na sztukach walki. Musiałam się skupić na
walce. Przewidzieć ruchy przeciwnika.
Czekałam, aż zbliży się do mnie. Kiedy
już dzieliło nas zaledwie parę centymetrów zrobiłam szybki obrót i otwartą
dłonią uderzyłam go w bok pod żebrami.
Nie zrobiło mu to zbytniej szkody, ale mój ruch wprawił go w zdumienie,
co mogłam wykorzystać i pobiec czym prędzej w kierunku wyjścia. Niestety, mój
przeciwnik szybko się otrząsnął i ruszył za mną. Pociągnął mnie za włosy.
Syknęłam z bólu. Złapał mnie za ręce i wykręcił je. Poczułam przeraźliwy ból. Zrobiłam taneczny obrót, uderzając go łokciem
w klatkę piersiową. Oswobodziłam się z jego uchwytu, ale znajdowałam się twarzą
w twarz z nim. Szybko znów chwycił mnie za dłonie i całym swoim ciałem naparł
na mnie, przygniatając mnie do ściany.
Nie mogłam oddychać. Czułam na sobie jedynie jego ciężkie ciało.
Był naprawdę silny. Musiałam coś szybko wymyślić. Mój napastnik myślał, że już
wygrał, bo zaśmiał się cicho i jedną ręką złapał mnie za pierś. Kipiało we mnie. W jednej chwili cały plan ukazał się w mojej
głowie. Nadepnęłam mu na nogę, co
sprawiło, że trochę się odsunął. Wykorzystałam sytuację i z całej siły
przywaliłam mu kolanem w brzuch. Zgiął się wpół, a ja szybko od niego uciekłam.
Niestety, zdążył jeszcze złapać mnie za bluzkę. Porwała się na szwie z boku.
Modliłam się tylko, by mi do końca nie spadła, bo świeciłabym na około gołymi
cyckami.
Musiałam znaleźć
jakąś potencjalną broń. Podniosłam z ziemi odłamek wazonu i odwróciłam się do
mojego przeciwnika, grożąc mu nią.
Oniemiałam, gdy stał już za mną. Uśmiechnął się triumfująco i złapał za
moją broń. Trzymałam ją z całej siły, a on wcale nie odpuszczał. Ostry kawałek
wbijał się w jego dłoń, z której kapał na podłogę strumień krwi. Ciągle
uśmiechał się, jak szalony. Nie wytrzymałam i wypuściłam szkło. On szybko
zamachnął się, a ja zamknęłam oczy, czekając na uderzenie. Poczułam jak na moim
prawym policzku rozwiera się skóra. Ciepły płyn spływał po mojej
twarz. Czułam lekkie szczypanie, kiedy z raną łączyła się łza. Spojrzałam na
napastnika. Byłam wściekła, a on uśmiechał się szaleńczo. Walnęłam go z całej siły stopą w klatkę
piersiową, wrzeszcząc zaciekle. On zachłysnął się powietrzem i próbował złapać
oddech. Szybko rzuciłam się w stronę schodów.
Teraz to moja jedyna droga ucieczki. Wbiegałam szybko, co dwa stopnie. Nagle ktoś
złapał mnie za nogę i pociągnął w dół.
Upadłam, mocno uderzając czołem o schodek. Przewróciłam się na plecy i
zauważyłam go z wrogą miną. Z kącika ust
spływała mu strużka krwi. Nie był już zadowolony. Widocznie za długo stawiam mu
opór. Ogarnęła mnie przeraźliwa złość. Nie mogłam już znieść tego potwora.
Kopnęłam go w łydkę, a on zatoczył się do tyłu. Od razu stanęłam na równe nogi
i pobiegłam do łazienki. Tam zamknęłam drzwi na klucz i szybko się od nich
oddaliłam. Nagle klamka zaczęła się poruszać. Wiedziałam, że łatwo będzie mu
się tu dostać. Wystarczy, że mocniej naprze na drzwi. Był silny, ale poobijany.
Może już będzie miał dość? Uzna, że to bezwartościowe ? Czekałam w
napięciu. Minuty ciągnęły się niemiłosiernie. Złapałam szczotkę od kibla i
usiadłam pod przeciwległą, od drzwi, ścianą. Czekałam na najgorsze. Łzy
spływały mi po twarzy ciurkiem. Szlochałam w niebogłosy.
-Kurwa ! – usłyszałam po kilku
minutach zmagania się z klamką. Może to była moja nadzieja ? Może to był koniec
?
Nastąpiła
cisza. Chyba sobie odpuścił, ale za bardzo bałam się wychodzić. Cała się
trzęsłam, a w głowie mi się kręciło. To
chyba moje jedyne szczęście dzisiaj. Schowałam twarz w dłoniach i ryczałam,
niczym małe dziecko, ciesząc się, że to prawdopodobnie już koniec.
*
Viv
Minęło
parę godzin. Było już ciemno, to
wiedziałam. Już nie kontaktowałam ze światem. Łzy zaschły na mojej twarzy,
razem z krwią, a oczy nie były już w stanie dalej ronić łzy. Siedziałam z podciągniętymi nogami i schowaną
twarzą w rękach. Usłyszałam krzątaninę na dole. Nie obchodziło mnie już nic.
Mógł nawet wrócić ten potwór po mnie. Miałam to wszystko gdzieś. Chciałam
umrzeć… Chciałam zapomnieć... Usłyszałam, jak ktoś woła „Zajmijcie się Harry’m.
Ja poszukam Viv.” Zrobiło mi się ciepło na sercu, słysząc te słowa, ten głos,
ale nie wiedziałam kto to powiedział, ani co mogły znaczyć. Czułam się jak małe dziecko, co nic nie
rozumie.
- Viv ! – ktoś wołał. Chyba
chodzi mu o mnie. Odpowiedziałabym, ale nawet nie miałam siły się odezwać. – Vivienne ! Gdzie jesteś ?!
Słyszałam,
jak klamka się poruszyła, a po moim ciele przeszedł dreszcz przerażenia. Ktoś
zaczął stukać w drzwi i wołać moje imię.
- Viv ! Wiem, że tam jesteś ! –
wołał z przejęciem – Proszę otwórz mi ! To ja Liam. Vivienne odezwij się.
Nie
mogłam. Liam… Imię wydawało się takie znajome. Nagle rozległ się huk. Ktoś z
całej siły napierał na drzwi, próbując je otworzyć. Po którymś razie się udało.
- Viv… - odezwał się przerażony.
Podniosłam
głowę i spojrzałam się na niego, mrużąc oczy.
- Liam – odpowiedziałam
zachrypniętym głosem.
Wpatrywał
się we mnie z bólem. Czy ja mu coś zrobiłam ?
Podszedł do mnie bliżej, ukląkł przy mnie i dotknął mojej twarzy.
Poczułam ciepło. W końcu. Nagle zrozumiałam, co mi się przytrafiło. Z oczu znów
pociekły mi łzy.
- Liam – szepnęłam, szlochając.
Przytuliłam się mocno do niego. Chciałam
poczuć, że ktoś tu jest. Ktoś kto nie pozwoli mnie już więcej skrzywdzić.
- Ćś.. – uspokajał mnie Liam –
już wszystko w porządku. Jestem tu – Okrył mnie swoją bluzą -Przepraszam. Nie
pozwolę już więcej, aby ktoś cię dotknął.
Podniósł
mnie z ziemi i zaniósł po schodach.
- Harry… - odparłam nagle.
- Nie martw się – odpowiedział mi
Liam – Nic mu nie będzie.
Nie
wiedziałam, czy jest tego pewien, czy tylko przypuszcza, ale uwierzyłam mu i
poczułam się spokojniejsza. Zamknęłam
oczy. Byłam taka zmęczona, nie miałam już siły.
- Viv, nie usypiaj – szepnął mi
do ucha.
- Tylko na chwilę – odparłam –
Zamknę tylko oczy.
Zasnęłam,
a cały dzisiejszy koszmar uleciał.
*
Obudziłam
się, gdy ktoś przenosił mnie na łóżko.
Nie otworzyłam oczu, ale słyszałam dźwięki.
- Nic jej nie będzie, nie musi
się pan martwić – odezwał się gruby, męski głos – Niech pan z nią posiedzi. W
każdej chwili może się obudzić.
- Dziękuję, doktorze – odpowiedział
cicho.
Usłyszałam,
jak drzwi się zamykają. Poczułam na policzku czyjąś ciepłą dłoń.
- Zostań ze mną – powiedziałam
cicho, wciąż z zamkniętymi oczami . Dłoń zastygła w bezruchu.
Otworzyłam oczy.
Nade mną stał Liam i wpatrywał się we mnie zdziwiony. Jedną ręką gładził mnie
po policzku.
- Już cię samej nie zostawię-
szepnął.
Zamknęłam
szczęśliwa oczy.
- Jestem taka zmęczona –
powiedziałam.
- To śpij – odpowiedział – Ja będę nad tobą
czuwał.
Pokręciłam
głową. Otworzyłam oczy i zauważyłam, że Liam jest zdziwiony moją reakcją.
Próbowałam się trochę przesunąć, ale poczułam ból. Nagle zauważyłam, jedną rękę
mam zabandażowaną. Wtedy zaczęłam
odczuwać inne rzeczy. Dotknęłam druga dłonią
swojego policzka. W miejscu rany miałam ogromny plaster, a na głowie
bandaż.
- Nie ruszaj się – polecił mi
Liam – Masz złamaną rękę.
Wtedy
sobie nagle coś przypomniałam.
- Co z Harry’m ?- zapytałam, podnosząc się.
Liam złapał mnie za ramiona i przygwoździł do
łóżka.
- Mówiłem, żebyś się nie ruszała
– odezwał się opiekuńczo – Harry’emu nic nie jest. Ma tylko rozciętą głowę i
lekkie wstrząśnienie mózgu.
Odetchnęłam
z ulgą. Przynajmniej żyje. Znów zaczęłam
się posuwać na łóżku.
- Viv… - rzucił oskarżycielsko
Liam.
- Już – mruknęłam i poklepałam
miejsce obok siebie – Połóż się ze mną.
- Co ?- zapytał zdezorientowany.
- Połóż się ze mną- powtórzyłam.
- Vivienne – jęknął.
- Proszę – powiedziałam błagalnie
– Chcę czuć kogoś obok, jak śpię.
- To może zawołać Harry’ego –
syknął jadowicie, co bardzo mnie rozbawiło.
- Nie. Chcę ciebie – powiedziałam
stanowczo, a on spojrzał się na mnie zdziwiony.
- Zgoda – ułożył się obok mnie, a
ja od razu się do niego wtuliłam i zamknęłam oczy.
- Jesteś moim bohaterem –
mruknęłam sennie.
- Zamknij się, Payne – mruknęłam
– Wiem swoje – poczułam jak jego klatka piersiowa unosi się w śmiechu.
Uśmiechnęłam się – Pamiętaj, że nadal wierzę, że to ty będziesz z Kate –
dodałam i poczułam, jak zamiera. Czułam się dobrze, gdy on był koło mnie.
Zasnęłam nim Liam zdążył mi odpowiedzieć.
___________________________________
No i co sądzicie?
Akcja się rozkręciła?
Macie pomysły, co może dziać się dalej ?
Przeczytałeś?
To SKOMENTUJ!
sobota, 1 lutego 2014
5♥
♥
Viv
Wszyscy tłoczyliśmy się w pokoju
Kate. Siedzieliśmy na kanapie, fotelach. Każdy opowiadał jakąś zabawną przygodę
z Kate. Ja opowiedziałam o naszych pamiętnych wakacjach, kiedy obie
przebiegłyśmy na golasa po łące. Nie wiem, jakim cudem, ale później ludzie
opowiadali, że widzieli UFO.
- Nie słyszałem tej historii –
żachnął się Harry.
- Kate nie musi ci o wszystkim
mówić – pokazałam mu język.
Dalej
słuchaliśmy różnych historii, gdy nagle ktoś wszedł do pokoju.
- Dzień dobry ! – zawołali
wszyscy chórem.
- Oh – odparła zaskoczona mama
Kate – Witajcie.
- Cześć, cześć –odpowiedział
ojciec Kate. Spróbowałam schować się za Louis’em i Dianą, obok których
siedziałam, lecz na darmo –Kogo ja widzę ! – zawołał pobudzony, podchodząc do
mnie- Moja siostrzenica ! – przytulił
mnie mocno – Jak ja dawno cię nie widziałem !
- Cześć wujku – odparłam
speszona.
- Vivienne –odezwała się
zdziwiona mama Kate – co ty tu robisz ?
Czemu nic nie wiemy o twojej wizycie ?! – odparła oburzona.
- Aaa… - próbowałam wymyślić
idealną odpowiedź – Bo wie ciocia…
-Przyjechała niedawno - odezwał się nagle Liam – Było już dość
późno, a ona śpieszyła się do Kate. Spotkaliśmy się, więc zaproponowałem jej
nocleg. Potem tak często chodziła do Kate, że pewnie zapomniała państwa powiadomić.
- Nocowałaś sama z chłopcami ? – zapytała
zdezorientowana mama Kate.
Spojrzałam
się na Liam’a wymownie.
- To nie tak.. – odparłam szybko.
-
Nie przejmujcie się – odezwał się nagle Harry, podchodząc do nich. Byli
w dobrych stosunkach… prawie. Tata Kate za nim nie przepadał –Zająłem się nią.
Spiorunowałam
go wzrokiem, a Liam szybko odciągnął Harry’ego od rodziców Kate. Te słowa z
jego ust nie brzmiały najlepiej.
- Wszystko jest pod kontrolą –
odpowiedział Liam, ze spokojnym uśmiechem na twarzy- Osobiście dopilnowałem,
żeby miała oddzielny pokój z dala od chłopaków. Poza tym Diana miała przez ten
czas na nią oko.
Kłamstwo.
Dianę przecież spotkałam dopiero dziś, ale lepsze to niż nic.
- To dobrze, dobrze – mruknął
tata Kate – A co u twojego taty ? – zagadnął mnie - Mógł przynajmniej nas powiadomić, że
przyjedziesz.
- Tata jest zapracowany, ja powiedziałam, że sama wszystko załatwię.
- To może do niego zadzwonię,
dowiedzieć się co tam u niego… - odparł zamyślony – Dawno nie gadaliśmy…
- Nie ! – krzyknęłam nagle, a
wszyscy się we mnie wpatrywali – To znaczy… - poprawiłam się prędko. Czułam,
jak spływa po mnie pot – Tata naprawdę ma teraz mnóstwo roboty, a wie wujek,
jak reaguje, gdy mu się przeszkadza…
- Ah… masz racę – przytknął – Nie
chcemy znów przez to przechodzić – dodał i puścił mi oczko.
- Skoro już jesteśmy
poinformowani, że tu jesteś to może teraz będziesz nocować u nas ? –
zaproponowała mi ciocia.
Zamurowało
mnie, jak chyba wszystkich. Przełknęłam głośno ślinę.
- Dziękuję za propozycję –
wykrztusiłam –Dam wam znać, bo nie wiem, czy długo jeszcze tu zostanę.
Nagle
nastąpiła cisza i dźwięk, jakby ktoś dosłownie wciągnął głęboko powietrze. Wujek pokiwał głową i zagadnął resztę.
Odetchnęłam z ulgą. Więcej pytań, a wszystko by się wydało… Byłabym w wielki
gównie.
- O co chodziło ? – szepnęła do
mnie Diana, a ja cała się spięłam.
- O nic – odparłam, próbując
zachowywać się naturalnie – Przecież wiesz, że nie lubię rozmawiać o swoim
ojcu.
Diana
nie drążyła dalej tematu. Zajęła się rozmową z resztą, a ja znów poczułam ulgę.
Nagle zauważyłam, że Liam przygląda mi się smutno. Przełknęłam ciężko ślinę.
*
Harry
Byłem załamany. Zdałem sobie sprawę,
że nic nie wiem o rodzinie Kate. Zawsze liczyłem się tylko ja. Teraz poczułem
się, jakby ktoś chlusnął we mnie wiadrem zimnej wody. Może to dlatego, że Viv
wylała na mnie zimną wodę z kubka.
-
Już idę – mruknąłem, ocierając ręką spływające mi po twarzy krople.
Wszyscy wróciliśmy do domu. Atmosfera była znów jakaś napięta. Nie byłem w stanie się nad tym zastanawiać. Od razu wpadłem do pokoju i rzuciłem się na
łóżko. Chciałem tylko spać. Bez koszmaru. Wreszcie. Zamknąłem oczy.
Wrócę
– usłyszałem głos Kate, a potem ogromną ciężarówkę, która ją potrąciła.
Natychmiast się obudziłem. Złapałem się za głowę i próbowałem złapać oddech.
Koszmar powrócił. Znów nie będę mógł spokojnie zasnąć. Coś ostatnio musiało go
zablokować… Coś co przejmuje umysł… Szybko wyszedłem ukradkiem z domu, w
kierunku baru.
*
Viv
Ktoś
zapukał do drzwi. Siedziałam na łóżku i rozczesywałam włosy przed snem. Byłam już w piżamie, krótkie spodenki i
bluzka na ramiączkach.
- Proszę – odpowiedziałam.
Do
pokoju wszedł Liam, kiedy mnie zauważył chyba się trochę zawstydził, ale ta
rozmowa była dla niego ważna, bo wszedł dalej, nie wahając się. Bałam się tej rozmowy.
- Szykujesz się do spania ? –
zagadnął.
Uśmiechnęłam
się. Standardowa gadka, przed poważniejszą rozmową.
- Jasne – odpowiedziałam i
odłożyłam szczotkę na półkę. Poklepałam miejsce obok siebie, a Liam usiadł
ciężko.
- Vivienne – jęknął, zakrywając
twarz dłońmi.
Siedziałam
prosto, nie odzywając się. Czekałam, aż on będzie coś mówił, prawił mi kazania,
ale siedział cicho. Zaczęłam go obserwować. Wyglądał już na zmęczonego, ale
nadal prezentował się atrakcyjnie. Zmartwiony wyraz twarzy, lekki zarost,
mięśnie, odcinające się na tiszercie. Załaskotało mnie w brzuchu. Idealny
chłopak dla Kate, pomyślałam z westchnieniem.
- Proszę- odezwał się nagle, a ja
zesztywniałam – Powiedz mi, o co chodziło.
Zamyślona
wpatrywałam się w niego. Jednak się nie domyślił, ale mimo to i tak chciałam mu
o wszystkim powiedzieć.
- No wiesz, wujek dość dawno nie
rozmawiał z moim ojcem –zaczęłam opowiadać – A ciocia nie pochwala za bardzo
bliskich kontaktów z chłopakami w tym wieku…
- Viv – przerwał mi nagle i
spojrzał prosto w moje oczy. Zatopiłam się w nich - Powiedz mi głębszy sens tej rozmowy.
Wiedziałam
o co mu chodziło, ale nie potrafiłam mu nic powiedzieć. Milczałam.
- Widzę, że nie chcesz mi nic
powiedzieć - odparł zrezygnowany i
zaczął wpatrywać się przed siebie.
- Liam… - powiedziałam cicho.
Naprawdę chciałam mu wszystko wytłumaczyć, ale
bałam się, co sobie o mnie pomyśli.
- Przynajmniej nie odchodź –
dodał cicho. Spojrzałam się na niego zdziwiona.
- Prawdopodobnie za parę dni będę
musiała wracać. Czy tego chcę, czy nie – odpowiedziałam zmieszana.
- To przynajmniej zostań tutaj –
odparł smutno – Nie nocuj u rodziców Kate, tylko zostań z nami.
- Nie wiem, czy ciocia… -
zaczęłam
- Proszę – dodał błagalnie. Wyglądał niesamowicie, kiedy czekał na moją
odpowiedź. Widocznie potrzebował innych kontaktów, niż tylko osoby z zespołu.
Chciałam, żeby był szczęśliwy. Żeby Kate była szczęśliwa… - Chłopaki chcą,
żebyś została. JA chcę, żebyś została.
- Spróbuję – Liam uśmiechnął się
szeroko.
*
Harry
Siedziałem w barze, pijąc już
kolejny kufel piwa. Nie byłem pijany,
albo po prostu się taki nie czułem. Siedziałem z grupą mężczyzn, grających w
karty. Musiałem coś ze sobą zrobić. Odkąd okazało się, że coś sprawia, że nie
mam koszmarów. Jestem pewny, że to przez alkohol. Wystarczy tylko, żebym co
wieczór upijał się do upadłego. Jest jeszcze kwestia powrotu do domu… Będę
musiał zrobić zapas piwa, wódki w swoim pokoju…
-
Młody, grasz ? – zapytał jeden z mężczyzn, siedzących przy stole.
-
Jasne – mruknąłem – Ale najpierw pójdę po kolejnego browara.
Wstałem z miejsca, lecz zachwiałem
się od razu. Jednak trochę się upiłem. Ktoś złapał mnie za łokieć i
przytrzymał. Skrzywiłem się.
-
Spokojnie – odparł młody chłopak, gdzieś
w moim wieku. Uśmiechnął się do mnie, pokazując wkurzająco białe zęby. Wyglądał na przystojnego, pewnie podoba się
wielu kobietą – Może kupię za ciebie piwo, a ty tu poczekasz, co ?
-
Ymm.. – mruknąłem, siadając z powrotem – Jasne.
Odszedł. Wpatrywałem się przed
siebie i zastanawiałem, jak wrócić do domu.
Jakoś wyjdzie. Po co się przejmować.
Chłopak wrócił z moim piwem… nie, raczej z drinkiem.
-
Jeżeli chcesz grać z nimi w karty musisz pić wykwintniejsze trunki –
powiedział, podając mi szklankę.
-
Dzięki – mruknąłem i jednym ruchem wypiłem całą zawartość. Skrzywiłem się,
czując mocny smak wódki – Przynieś mi kolejną.
Chłopak roześmiał się. I odebrał ode
mnie pustą szklankę.
-
Tak w ogóle jestem Ryder – odezwał się, wyciągając w moją stronę dłoń.
-
Harry – odparłem, nie zwracając dalej na niego uwagi i zabrałem się za grę.
Chłopak odszedł. Wydawał mi się dziwny, ale po co teraz rozważać takie rzeczy ?
Mam grę do wygrania – 100 funtów – powiedziałem, kładąc na stole banknot.
Wszyscy spojrzeli się na mnie jak na idiotę.
*
Viv
Kierowałam
się do baru. Szłam wściekła i zaspana. Głupi Harry zadzwonił do mnie w środku
nocy, mówiąc, że jest w barze i żebym przyszła się z nim pobawić. Na szczęście
telefon zabrał mu jakiś Ryder, który wytłumaczył mi wszystko. Otóż, Harry się
upił i ktoś musi go odprowadzić do domu. Padło na mnie. Nie wiem czemu akurat
do mnie zadzwonił, ale tak wyszło. Nie chciałam budzić chłopaków, ale nie
wiedziałam też czy sama zdołam doprowadzić Harry’ego do domu.
Weszłam
do środka i zauważyłam Harry’ego
siedzącego na stole. Wokół zebrało się mnóstwo pijanych mężczyzn i słuchali
zaciekawieni, co ten idiota im mówi.
Nagle mnie zobaczył i pomachał mi radośnie.
- Vivienne ! – zawołał i
popędził, czym prędzej do mnie.
Wkurzona
zacisnęłam dłoń w pięść i przywaliłam mu z całej siły w twarz. Wylądował na
podłodze. Na całej sali zapadła cisza.
- Który to Ryder ? – warknęłam
ostro.
Z
tłumu wyszedł młody chłopak, w wieku Harry’ego. Był nieziemsko przystojny,
aż poczułam palenie w żołądku.
- To ja – odparł, wpatrując się
we mnie.
Zmarszczyłam
brwi.
- Dzięki, za informację –
powiedziałam szybko – Harry idziemy do domu.
- Już ? – pobudził się – Przecież
mieliśmy się zabawić.
- Jutro się pobawimy – mruknęłam
– Jak wytrzeźwiejesz, to dam ci popalić.
Wskazałam
mu wyjście, ale on nie był w stanie sam do nich dojść. Westchnęłam zrezygnowana
i złapałam Harry’ego w pasie, a on objął ramieniem moją szyję. Wlekliśmy się razem. Chciałam jak najszybciej
znaleźć się w domu, w ciepłym łóżku. Zanim
to się stanie wyląduję z Harry’m w rowie. Był za ciężki.
- Pomogę – odezwał się ciepło
Ryder, zarzucając sobie drugie ramię Harry’ego na szyję.
- Nie trzeba – mruknęłam, ciężko
oddychając – Dam radę.
Roześmiał
się przyjaźnie.
- Nie wątpię, ale pomoc i tak ci
się przyda.
Zgodziłam
się i razem przyprowadziliśmy Harry’ego
pod dom. Zrzuciliśmy go ze swoich ramion. Harry zaczął się czołgać po schodach.
Przynajmniej tyle mi ułatwi zadanie.
- Dzięki, za pomoc – powiedziałam
z uśmiechem do Ryder ‘a - Przepraszam za
niego. Ostatnio nie jest… sobą – skrzywiłam się. Dla mnie zawsze taki był, w
moich wyobrażeniach.
- Nie ma sprawy – odparł,
uśmiechając się do mnie. Pomachałam mu i zaczęłam kierować się w stronę domu.
- Vivienne ! – odwróciłam się –
Tak masz na imię, prawda ? – zapytał.
- Tak – znów się uśmiechnęłam.
- Więc, Vivienne – powiedział,
podchodząc do mnie – Może chciałabyś się kiedyś umówić ?
Uśmiechnęłam
się szczerze.
- Chętnie – zauważyłam, że jego
twarz niesamowicie pojaśniała na te słowa – Lecz nie jestem stąd i niedługo
będę wracać do domu. Przykro mi.
Jego
uśmiech zgasł. Było mi go żal, ale nie potrafiłam ukryć uśmiechu.
- Emm… - zawahał się – Jasne,
spoko. To cześć.
Pomachałam
mu znowu i weszłam do domu. Harry leżał dokładnie przed wejściem, na podłodze.
- Chodź – powiedziałam, pomagając
mu wstać – Zaprowadzę cię do pokoju.
Po
kilku minutach ciężkiej wspinaczki po schodach, udało nam się dojść do pokoju.
Rzuciłam go na łóżko i wróciłam do swojego pokoju. Usiadłam na łóżku i
odetchnęłam z ulgą. Przebrałam się z
powrotem w piżamę i położyłam się spać. Nagle usłyszałam ciche pukanie do
drzwi, a potem ktoś wszedł.
- Harry ? – zapytałam sennie –
Czego chcesz ?
- Mogę z tobą spać ? – zapytał,
jakby już nie był pijany. Nie wierzyłam, żeby mógł przez 10 minut stać się
trzeźwy.
- Zgłupiałeś ? Nie chcę znów
przez to przechodzić.
- Proszę. Mam koszmary –
powiedział błagalnie – nie mogę spać, a ostatnio jak z tobą spałem, było
wszystko w porządku.
- Harry… - zaczęłam zrezygnowana.
- Proszę.
Westchnęłam.
Trudno, życie bywa okrutne.
- Dobra. Tylko się nie rozpychaj
– mruknęłam, a Harry z radością wskoczył na moje łóżko.
Leżeliśmy
w milczeniu. Byłam już pewna, że usnął, gdy nagle się odezwał:
- Nie wyjeżdżaj, Vivienne…
Zamarłam.
Czy oni naprawdę wszyscy chcą, żebym została ?
- Mówisz to tylko po to, żebym z
tobą ciągle spała ? – zapytałam żartobliwie.
Harry
parsknął śmiechem.
- Jasne – po chwili ciszy dodał –
Potrzebujemy cię. Ja cię potrzebuję.
Zabawne.
To samo powiedział mi Liam, ale czy naprawdę mnie potrzebują ?
Subskrybuj:
Posty (Atom)