Po kilku dniach bez odzewu postanowiłam napisać krótkiego SMS-a, o treści: "Przepraszam za wszystko. Proszę odezwij się." Po chwili dostałam odpowiedź: "=*" i niczego więcej nie potrzebowałam do szczęścia. Poszłam do szkoły z wielkim bananem na twarzy. Nigdy nie byłam tak szczęśliwa, to tylko = i *, a tyle zmieniają. Mój uśmiech gwałtownie zniknął, gdy przy wejściu do szkoły zauważyłam mojego byłego i moją przyjaciółkę. Upuściłam plecak, rozpłakałam się i wbiegłam do szkoły. Na korytarzu potrąciłam Kasię i pognałam zapłakana do łazienki. Po chwili weszła do niej Kaśka i przywitała mnie słowami.
- To tylko blondyni. Są siebie warci.
Siadła obok mnie, podając mi chusteczki. Siedziałyśmy tak całą przerwę, dopóki nie powiedziała:
- Zapraszam cię dziś na obiad. -uśmiechnęła się szeroko. - Mama zrobiła twoją ulubioną marchewkę.
Po tych słowach momentalnie wyskoczył uśmiech na mojej twarzy.
- Jaka nagła zmiana nastroju - powiedziała, nadal się uśmiechając
- Bo wiesz... - szepnęłam cicho.
- Co wiem ? - otworzyła szeroko oczy Kaśka.
- Bo wiesz, jest taki chłopak...
- Uhu... szybka jesteś.
- Zacznę od początku... - wtedy opowiedziałam jej wszystko.
Kazik krzyknęła na mnie:
- I ty jesteś w szkole zamiast być z nami !
Napisała mi zwolnienie i wygoniła ze szkoły. Samotna siedziałam w parku, ze słuchawkami. Napisałam wiadomość do Louis'a: "Hej. Jestem w parku, możemy się spotkać ?" Po 10 minutach w parku pojawił się Louis, przegryzając marchew, podszedł i rzucił żartobliwie:
- Co jest doktorku ?
Wybuchłam śmiechem i pomyślałam, że przy nim czuję się tak swobodnie, jak nigdy dotąd. Wtedy on usiadł obok i mocno mnie do siebie przytulił. To trwało tylko chwilę , ale dla mnie całą wieczność. Gdy byłam w niego wtulona czułam ciepło jego ciała, zapach jego perfum. Ta chwila mogła by trwać wiecznie. Po wszystkim siedzieliśmy wpatrzenie w siebie i on powiedział:
- Chciałbym byś w moim życiu znaczyła coś więcej...
Wtedy zemdlałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz