wtorek, 25 czerwca 2013

Imagin z Louis'em cz.1

          Zaczęło się to zimą tego roku. Była chłodna, zimowa niedziela, gdy siedziałam przed komputerem. Zaraz, może zacznijmy od mojego wyglądu...
          Mam 167 cm, brązowe, średniej długości włosy, niebieskie oczy, piegowaty nos. Nie wyróżniam się zbytnio z tłumu. Siedziałam i przeglądałam besty.pl (na którym było dużo obrazków z One Direction), gdy nagle zobaczyłam, że ktoś dodał filmik z podpisem "Wreszcie jest *.*". Zaciekawiona otworzyłam link i mruknęłam pod nosem:
- No nie ! Znów te pedały.
          Nie wyłączyłam linku, tylko przesłuchałam całą piosenkę i doszłam do wniosku, że nie śpiewają tak źle, jak przypuszczałam. W dodatku są nawet sexi. Później zamknęłam filmik i nie słuchałam więcej "tych pedałów". Następnego dnia, rano, wstałam cała podniecona tym, że mam się dzisiaj spotkać z moim chłopakiem. Przebudziłam się, umyłam, przebrałam, uczesałam i poszłam... do warzywniaka, bo miałam przygotować nam kolację na spotkanie. Po 5 minutach drogi byłam już na miejscu, bo nasze miasteczko jest małe i nikt fajny tu nie zagląda.
           Weszłam do środka i przy kasie zobaczyłam wysokiego bruneta, który właśnie spojrzał na mnie swoimi kryształowo błękitnymi oczami. "Jakie ciasteczko", pomyślałam, po chwili otrząsnęłam się, "Dziewczyno! Masz chłopaka". 
- Dzień dobry -powiedziałam śpiewnym głosem do mojego ulubionego sprzedawcy, pana Henia.
- Dzień dobry, kochana ! - odpowiedział z szerokim uśmiechem.
              Wtedy chłopak powiedział:
- Hej. My się chyba jeszcze nie znamy.
               Zdziwiona, że taki przystojniak do mnie zagadał wyjąkałam:
- Eloszka. Daria jestem.
- Miło mi. Louis Tomlinson.
- Yyy.. Aha - powiedziałam, po czym warknęłam oschłym głosem- Kupuj, co masz kupować, bo mi się śpieszy.
- 2 kilo marchewki - powiedział Louis, pan Henio dał mu to, o co chłopak prosił - Teraz ty, piękna.
                 Zarumieniłam się i podeszłam do kasy.
- To ja też marchewkę...
                  Nie zdążyłam skończyć zdania, bo sprzedawca mi przerwał.
- Właśnie sprzedałem resztę. 
- Grr... - warknęłam na cały sklep - I co ja teraz zrobię ?!
- Mogę ci trochę odstąpić - powiedział Louis.
- Naprawdę ? - powiedziałam, podnosząc głowę do góry.
- Tak, ale powiedz mi, po co ci ta marchewka ??
- Robię kolację dla mnie i mojego chłopaka.
- Masz chłopaka ? - zapytał przygnębiony.
- Tak. Dziwi cię to ? Czemu ? I po co tobie marchew ?
- Po prostu pytam, I lubię marchew oraz dziewczyny, które ją lubią.
- Hahah - wybuchłam śmiechem - Przepraszam, jeśli cię uraziłam. Dzięki za marchewkę. Ja lecę. Pa.
- Czekaj ! - zatrzymał mnie i wręczył karteczkę - To mój numer telefonu, gdyby twój chłopak się nie zjawił.
                Wyszłam. Jak on mógł być taki bezczelny ! Wróciłam szybko, by zdążyć z kolacją. Przygotowałam jedzenie, naszykowałam się i czekałam. Kamil miał przyjść o 19. Minuty strasznie mi się dłużyły, a po Kamilu ani śladu. W końcu przyszedł SMS : " Z nami koniec. Nie mogę tak dłużej. Kocham Kingę." Oniemiała wpatrywałam się w wyświetlacz. Kiedy już wszystko się we mnie zagotowało rzuciłam telefonem o łóżko i zaczęłam płakać. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz